Najważniejsza w filmie Baza Luhrmannna jest oprawa wizualna, a ta rzeczywiście jest niezwykle wystawna. Wychodzi na pierwszy plan, a cała melodramatyczna historia miłosna (kluczowa w książce) staje się tylko otoczką dla hipnotycznego i szaleńczego okresu Jazz Age
Do Gatsbiego mam duży sentyment. Kilka lat temu obejrzałem adaptację z 1974 roku, gdzie ubrania zaprojektował Ralph Lauren. Po filmie z udziałem Roberta Redforda i Mia Farrow sięgnąłem po książkę autorstwa Francisa Scotta Fitzgeralda. Jej akcja rozgrywa się w 1922 roku na wyspie Long Island w stanie Nowy Jork. Stary świat spotyka się z nowym, powstają nowe fortuny, społeczeństwo się zmienia, ale stary porządek jeszcze mocno się trzyma.
Na tym tle dzieje się bardzo smutna historia miłosna między Jayem Gatsbim a Daisy i Tomem Buchananmi. Jest to powieść o miłości i zdradzie, zazdrości i oddaniu. Czyta się ją niemal jednym tchem w ciągu wieczora, pozostawia jednak straszne uczucie pustki. Wciąga i hipnotyzuje. Jej atmosfera i sposób narracji uchodzi za niemożliwy do oddania na planie filmowym. Doczekała się ona już czterech adaptacji. W piątek 17 maja, w polskich kinach premierę miała piąta filmowa wersja tej najsłynniejszej powieści Fitzgeralda.
Adaptacja Baza Luhrmannna nie jest wierna oryginałowi i pomija kilka kluczowych kwestii. Gubi tą tęsknotę i melancholię, jaką nasycona jest powieść. Najważniejsza w filmie Baza jest oprawa wizualna, a ta rzeczywiście jest niezwykle wystawna. Wychodzi na pierwszy plan, a cała melodramatyczna historia miłosna (kluczowa w książce) staje się tylko otoczką dla hipnotycznego i szaleńczego okresu Jazz Age. Niestety, zaproszenie Jay-Z do robienia muzyki sprawia, że oglądając film czujemy się czasem jak na imprezie w basenie Justina Beibera.
Od zera do bohatera
Główny bohater Jay Gatsby, grany przez Leonardo di Caprio, nie miał nic. Urodził się w bardzo ubogiej rodzinie w Północnej Dakocie. Nie miał żadnych perspektyw, ale siła woli, odwaga oraz korzystny splot okoliczności zadecydowały, że uratował pijanego milionera przed poważnym wypadkiem na morzu. „Kilka dni później zabrał go do Duluth i kupił mu niebieską marynarkę, sześć par białych, bawełnianych spodni i czapkę kapitańską”. Przed II wojną światową mężczyzna, którego nie było stać na ubranie był traktowany, jako osoba trzeciej kategorii. Ubiór świadczył o dobrym wychowaniu, statusie i pozycji w społeczeństwie oraz o majątku. Jay Gatsby w nowym, eleganckim ubraniu stał się mężczyzną z przyszłością. Bez takiego ubrania byłby człowiekiem bez perspektyw, skazanym na fizyczną pracę za marne wynagrodzenie. Stan Nowy Jork to był świat ogromnych kontrastów. Z pięknych rezydencji z Long Island w drodze do Nowego Jorku wjeżdżało się nagle w Dolinę Popiołów, wysypisko odpadów przemysłowych.
Kiedy pod koniec filmu Jay Gatbsy pojawia się w różowym garniturze z lnu, Tom Buchanan wzburzony mówi, że student z Oksfordu (za jakiego się podawał Gatsby) nigdy nie założyłby takiego wdzianka. Gatsby w garniturze w tym kolorze bawi się konwencją i pokazuje, że nie należy do Starego Świata. Jest trochę jak nowobogaccy Rosjanie na wczasach w Davos. Liczy się przecież bling bling. Ucieleśnieniem tego jest jego żółty Rolls Royce. Swoimi ubraniami, majątkiem, samochodami i wielkimi przyjęciami w pałacu chciał zachwycić Daisy Buchanan i sprawić, by do niego wróciła.
Na pierwsze spotkanie po latach rozłąki zakłada biały garnitur i złoty(!) krawat. Zabiera ją do swojej rezydencji i zatrzymują się w garderobie, gdzie Daisy przebiera w jego jedwabnych koszulach o pastelowych kolorach wykonywanych na zamówienie w Anglii. Bohaterka płacze, bo nigdy w życiu nie widziała tak pięknych koszul i po raz drugi się w nim zakochuje.
Stare pieniądze
Z kolei ludzie w typie Toma Buchanana, aktualnego męża Daisy, byli dziedzicami wielkich fortun, gardzili pracą i nie rozmawiali o pieniądzach. Oni je mieli. Wówczas nie decydowali już o losach świata, ale wciąż ustalali pewne reguły życia społecznego. Nadal obowiązywała etykieta związana z ubraniem. Tom nosi ciemne garnitur i dwurzędowe kamizelki wysoko podkrojone pod szyję. Jego ubrania sprawiają wrażenie powściągliwych w porównaniu z garniturami Gatsbiego. Mężczyźni jeszcze w jazzujących latach 20. XX wieku mieli kompletną garderobę z garniturami i zestawami koordynowanymi na dzień oraz ciemnymi smokingami i frakami na wieczór. Mężczyzna o określonym statusie społecznym musiał przebrać się przynajmniej trzy razy w ciągu dnia. W zestawie dziennym nie wypadało pojawić się na wieczornej kolacji lub przyjęciu. W obecności kobiet nie wolno było podnosić głosu. Wybuchy gniewu były w bardzo złym tonie i świadczyły o braku towarzyskiej ogłady, charakterystycznej dla osób z plebsu. Kiedy Gatsby wpada w furię w hotelu, Tom uśmiecha się z satysfakcją. Wie, że wygrał. Nie podejmuję z nim walki fizycznej. Chwilę później Jay rozumie swój błąd, ale jest już za późno. Zresztą on od początku stał na straconej pozycji, bo do świata Tomów Buchananów nigdy nie mógłby się dostać.
Daisy Buchanan twierdzi, że kobieta w jej świecie może być tylko piękną głuptaską. „Przecież bogate dziewczyny nie wychodzą za biednych chłopców” – mówi w jedynej ze scen. Rzeczywiście, takie były społeczne oczekiwania. W przebitkach retrospekcyjnych widzimy jak mama udziela jej rady, aby się ogarnęła, bo na sali jest wielu oficerów z dobrych domów, a to przecież idealni kandydaci do zamążpójścia.
Ziemianie jeszcze wtedy spędzali dzień na rozrywkach sportowych (Tom gra ciągle w polo) i ucztowaniu. Niektórzy szli do wojska. Pracą się przecież nie parali. Ich majątki pomnażali inni. Wykwitnie jadali, grali w gry towarzyskie i zabawy, zajmowali się sztuką i przebieraniem się po kilka razy dziennie. Dwudziestolecie międzywojenne to był łabędzi śpiew takiego starego porządku. Widzimy jak podczas przyjęć w rezydencji Gatsbiego fraki i smokingi mieszają się już z jasnymi garniturami, zestawami klubowymi i nawet marynarkami w paski z regat wioślarskich. II wojna światowa zmieniła wszystko. Nie tylko w komunistycznej Polsce, ale także w krajach Zachodu. Po wojnie świat już nigdy nie był taki sam.
Psychologia jednostki czy etnografia grupy
W 2013 roku już prawie nikt nie pamięta, jak wtedy było naprawdę. W rezultacie dochodzi do zjawiska nazywanego idealizacją przeszłości. Z melancholią patrzymy na tamten świat i wyobrażamy sobie, jaki był elegancki, pełen szyku i klasy. Mimo mojej fascynacji eleganckim ubraniem cieszę się, że dziś zestaw koordynowany jednak nie decyduje o mojej pozycji społecznej. I bez eleganckiego ubrania można być mężczyzną z perspektywami. Ubieranie się w garnitury jest dobrowolne i to przede wszystkim kwestia estetyczna, związana z własnym stylem i psychologią jednostki. To również sposób na wyróżnianie się, ale bardziej w klimacie różowego garnituru Gatsbiego, niż przestrzeganie aktualnego kodu kulturowego (Tom Buchanan). Noszenie garnituru w dzień i przebieranie się w smoking/frak na kolację nie jest już społecznie wymagane. Eleganckie ubranie stało się ekstrawagancją, a nie wyznacznikiem pozycji społecznej. W czasach Gatsbiego było jednak inaczej. Warto o tym pamiętać, oglądając film w najnowszej adaptacji Luhrmanna.