Secret Gold zblizał sie do linii mety. Nie szedł jak burza. Na starcie był zbyt spokojny, jakby zagubiony. Walter Szarmant podszedł do tego wyścigu bez większych oczekiwań. Było już chłodno. Był zadowolony, że pamiętał o kamizelce. W polską jesień trudno nosić sam garnitur bez płaszcza lub chociaż kamizelki. Tweed to najbardziej męska z tkanin. Szorstka, chropowata, zgrzebna. Ma w sobie czar czasów minionych, spogląda na nas ze zdjeć przodków, przywołuje obraz angielskich lordów oraz profesorów z Oxford University. Jest jednym z kluczowych archetypów klasycznej męskiej elegancji w jej wersji nieformalnej. Bez tweedu garderoba eleganckiego mężczyny just niekompletna. Tweed to tkanina nie mająca skrupułów. Potrafi obnażyć i wyśmiać, ale po polubieniu i dopasowaniu staje się ważną częścią męskiej garderoby. Ma ważne działanie psychologiczne. Nie tylko wyraża naszą osobowość, ale także ją wzmacnia i ochronia. Ponadto doskonale sprawdza się w chłodne dni, potrafi w połączeniu z tweedowym kaszkietem chronić przed deszczem.
Papierośnica zwana kiedyś portcygarem w Krakowie lub portabakiem w Warszawie była nieodłącznym atrybutem eleganckiego mężczyzny. Tamtych czasów niewielu pamięta, ale warto przypomnieć, że wprowadzenie opakowań na papierosy spotkało się z dezaprobatą niektórych. Były one uważane za mało estetyczne. Jednak wygoda zadecydowała o zaniku papierośnic po II wojnie światowej. Swoją cegiełkę dołożyła automatyzacja produkcji papierosów. Przed wojną papierosy robiono często ręcznie lub przy pomocy specjalnej maszynki. Sprzedawano je na sztuki lub w pudełkach z drewna lub dykty. Papierośnica miała za zadanie ochraniać papierosy.
Mężczyzna dawnych czasów był osobą wysmakowaną o znacznie wyższym niż obecnie poczuciu estetyki. Papierośnice obok szpilek do krawata, dewizek, medalionów i sygnetów zaliczano do męskiej biżuterii. Papierośnice były przeróżne, od stalowych przez srebrne, a kończąc na złotych, wysadzanych brylantami i szmaragdami. Uchodziły za elegancki prezent i w tym znaczeniu spełniały dzisiejszą rolę zegarka naręcznego. Wręczano je przy okazji okrągłych rocznic, awansu w pracy lub na zakończenie kariery zawodowej. Na wierzchniej stronie najczęściej znajdował się grawer w postaci inicjału, ale inne były także stosowane. Na zdjęciu mosiężna papierośnica z wygrawerowaną mapką Zone Belge. Prawdopodobnie była wręczana oficerom zawiadującym belgijską strefą okupacyjną Niemiec po II wojnie światowej. Camp Vogelsang wyróżniony na mapie pozostawał w rękach belgijskiej armii aż do 2005 roku. Nie dowiedziałem się czy papierośnice z grawerem Zone Belge wręczano oficerom standardowo, czy tylko z okazji awansu lub innego ważnego wydarzenia. Od pewnego czasu, wypełniona cygaretkami stała sie nieodłącznym towarzyszem przygód Waltera.
Doskonale spełnia swoje zadanie i zaspokaja poczucie estetyki Waltera bardziej niż fabryczne opakowanie od ulubionych cygaretek. Na zdjęciach na wyścigach konnych na Służewcu. Same wyścigi to klasyk w leksykonie rozrywek szarmantów.
Przy tworzeniu wpisu korzystałem z Leksykonu rzeczy minionych i przemijajacych Małgorzaty Szubert (Warszawa 2003).
Fot F. Kacała