Dwurzędowy płaszcz męski o szerokich klapach i dużym, sztormowym kołnierzu jest często nazywany ulsterem (ang. ulster coat). Inne jego cechy charakterystyczne to nakładane kieszenie z patkami, wywijane mankiety na rękawach oraz pas w poprzek pleców (dragon). Jest luźny w kroju i bardzo komfortowy w użytkowaniu.
Ulster to jedna z czterech prowincji w Irlandii. Na zielonej wyspie, w zastępstwie śniegu, zimą pada gęsta mżawka i wieje chłodny wiatr. Towarzyszy temu wysoka wilgotność powietrza. Im bardziej na północ Irlandii, tym zimniej. Mimo, że rzadko termometry wskazują minusowe temperatury, to zima jest tam bardzo nieprzyjemna. Do ochrony przed zimnem i wiatrem jest potrzebne odpowiednie ubranie.
Irlandczycy w latach 70 XIX, a wkrótce później Szkoci oraz Anglicy zaczęli nosić płaszcze dwurzędowe o specyficznym kroju. Nazywano je ulstery od nazwy deszczowej i wietrznej irlandzkiej prowincji Ulster. Początkowo ulster miał dodatkową pelerynę i raglanowe wszycie rękawów. Po I wojnie światowej zaczął przybierać bardziej współczesną formę. Pozbyto się peleryny, a rękawy zaczęły być wstawiane. Nadal był luźny w kroju i sięgał za kolano.
Historycznie był to płaszcz sportowy, używany często w podróży i w czasie pobytu w małych miasteczkach i na wsi. Nigdy nie było mocno dopasowany. Pod płaszczem musiało być miejsce na gruby sweter lub marynarkę tweedową. Towarzyszyły mu szerokie nakładane kieszenie z patkami, wywijane mankiety na rękawach oraz pas w poprzek pleców (dragon). To po dziś się nie zmieniło.
Cechą wyróżniającą ulstera jest duży i szeroki, sztormowy kołnierz. Taki kołnierz można postawić, co da dodatkową ochronę przed wiatrem. Sam płaszcz powinien mieć guzik przy kołnierzu umożliwiający zapięcie go pod szyją.
W płaszczu ulsterskim stosuje się dwa układy guzików: 6×3 lub 8×4. Pierwsza cyfra oznacza liczbę guzików umieszczonych w dwóch kolumnach, a druga liczbę guzików, które można zapiąć.
Oryginalny ulster był bardzo długi, masywny i ciężki. Źródła historyczne mówią, że krótsza i lżejsze wersja takiego płaszcza była czasem nazywana ulsterette. W wolnym tłumaczeniu … ulsterek. Prezentowany płaszcz na zdjęciach spełnia wymogi tej definicji. Proponuję jednak zostać przy nazwie ulster.
Swojego ulstera kupiłem w Londynie. Już od dłuższego czasu myślałem o takim płaszczu, ale nie mogłem się zebrać na uszycie go u krawca. Inne projekty zawsze miały pierwszeństwo. W Londynie zrobiłem mały rekonesans po sklepach na West Endzie. Akurat na początku lutego był końcowy okres wyprzedaży. Ceny idą wtedy nawet o 70% w dół. Często dotyczy to produktów wysokiej jakości, od najlepszych światowych marek.
Na Savile Row moją uwagę zwrócił sklep firmy Kent & Curwen. To jedna marka z kręgu tzw. heritage brand – czyli starych marek będących częścią dziedzictwa narodowego danego kraju. Firma zaczynała w 1926 roku od produkcji krawatów pułkowych, uniwersyteckich, klubowych i szkolnych. W kolejnej dekadzie związała się z krykietem i ta asocjacja trwa do dziś. Kent & Curwen ubierał także wioślarski klub Uniwersytetu Oksfordzkiego i był oficjalnym dostawcą ubrań na zawody Wielkiego Szlema na Wimbledonie. Klientami firmy byli jedni z najlepiej ubranych mężczyzn w XX wieku: Książę Windsoru, Cary Grant, Michael Caine, Sean Connery, Fred Astaire, Errol Flynn oraz Douglas Fairbanks Jr.
Pod koniec lat 70. popadła jednak w tarapaty finansowe. W 1982 roku firma została sprzedana japońskim inwestorom, którzy podjęli decyzję o wyjściu z rynku europejskiego. W kolebce firmy w Anglii nie było już żadnego sklepu. Sklepy istniały tylko w Azji. Kilka lat temu nastąpił strategiczny zwrot i marka wróciła do Europy Zachodniej oraz USA. W październiku 2013 roku otwarto flagowy sklep na Savile Row. Dyrektorem kreatywnym został znany projektant Simon Spurr. Jego kolekcja ma nawiązywać mocno do tradycji klasycznej elegancji i stylu preppy, ale ma nie być pokryta warstwą kurzu.
Szary dwurzędowy płaszcz zimowy jest doskonałym przykładem filozofii marki Kent & Curwen. Jest to klasyczny model ulsterski, ale stosunkowo krótki, wykonany z miękkiej wełny o średniej gramaturze. Tkanina Zelander od Loro Piany jest bardzo miła w dotyku. Płaszcz nie jest wewnętrznie obudowany, jest wykonany na pół-podszewce (a w zasadzie na ćwierć podszewce) i jest bardzo lekki. Ramiona nie mają żadnych wypełnień.
Jedyny zasadniczy mankament to, że płaszcz (w przeciwieństwie do marynarek) jest wykonany na klejonce i ma maszynowo wykończone dziurki. W tej klasie produktu (wyjściowa cena to było 1200 GBP) należy jednak oczekiwać płótna i ręcznych dziurek. Zobaczymy jak klejonka sprawdzi się w użyciu przez najbliższe lata. Może jednak diabeł nie taki straszny.
Pomijając te dwie kwestie jestem płaszczem zachwycony. Ubranie leży bardzo dobrze. Płaszcz nie jest mocno dopasowany, ale dzięki temu jest niezwykle wygodny. To będzie moje ubranie wierzchnie do jesienno-zimowych podróży. Jest z jednej strony eleganckie, a z drugiej funkcjonalne. Niewielki odsetek ludzi będzie świadomy jego sportowo-irlandzkich proweniencji. Dla całej reszty będzie to elegancki płaszcz na zimę. W przeciwieństwie do dyplomatki można go zapiąć pod szyją i postawić duży kołnierz. Nakładane kieszenie mogą pomieścić wiele potrzebnych rzeczy. Pod płaszcz spokojnie wejdzie marynarka lub gruby sweter. Na zdjęciach jestem zresztą w szarym swetrze tenisowym (krykietowym) wykonanym z kaszmiru, także od marki Kent & Curwen. O nim innym razem.
Płaszcz: Kent & Curwen
Wełna: Loro Piana
Sweter: Kent & Curwen
Spodnie: Michał Stenka
Materiał na spodnie: Dugdale Bros
Koszula: Szarmant MTM
Krawat: Holland & Sherry
Poszetka: Brioni
Rękawiczki: Czesław Jamroziński
Buty: Crockett & Jones
Skarpety: Bresciani
Fot. Marcin Falana