Komentując ubiór współczesnych polityków, zacząłem się zastanawiać nad historią telewizyjnych debat. Czy dobry garnitur wpływał na decyzje wyborców? Jak w poprzednich latach ubierali się kandydaci na prezydenta RP? (Autor: Roman Zaczkiewicz)
Debaty osób ubiegających się o najważniejsze urzędy nie są wytworem epoki telewizji. Podobne starcia odbywały się jeszcze w starożytności. W XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych niesamowitą atrakcją, przyciągającą tysiące słuchaczy, były wielogodzinne dyskusje Abrahama Lincolna i jego oponentów.
Wówczas czołowi politycy musieli być doskonałymi mówcami, ale nawiązywali z publicznością kontakt na dystans, jak w teatrze. Wszystko zmieniła telewizja, która oddziałuje zbliżeniami, pozwala łatwo ocenić mowę ciała, ubiór i – nie oszukujmy się – urodę polityków.
Pierwszym tego typu starciem transmitowanym przez telewizję była dyskusja kandydatów na przywódcę USA, która miała miejsce 26 września 1960 roku. Zmierzyli się wtedy John F. Kennedy, czterdziestotrzyletni senator z Massachusetts, ze starszym o cztery lata Richardem Nixonem, pełniącym funkcję wiceprezydenta. Ten drugi był niekwestionowanym faworytem, nie tylko ze względu na doświadczenie.
Poprzedni prezydenci USA – Harry Truman i Dwight Eisenhower – mieli w chwili obejmowania urzędu około sześćdziesiątki. Wydawało się, że Amerykanie chcą przywódcy, który pasowałby do roli ojca narodu. Ale tym razem zagłosowali na JFK, który przypominał gwiazdy kina. Wyglądał zresztą na mniej niż czterdzieści lat, a rzadko uśmiechający się, surowy i zacięty Nixon mógł uchodzić za dużo starszego.
Wspominałem w ostatnim wpisie, że jasne kolory potrafią odmłodzić. Nie znaczy to, że zawsze będą odpowiednie. I nie chodzi tylko o różnice między paletą letnią i zimową czy zasadami związanymi ze strojem wieczorowym. Należy również brać pod uwagę specyfikę medium. W 1960 roku w telewizji dominował obraz czarno-biały, a otrzymywany zakres szarości był niewielki, dlatego publiczność widziała zaostrzone kontrasty.
Jasny garnitur Nixona zlał się z tłem, podczas gdy ciemny Kennedy’ego czynił kandydata Demokratów bardziej wyrazistym. Poza tym Kennedy miał na sobie odsłaniającą większą część koszuli marynarkę na dwa guziki, a Nixon wystąpił w znacznie wyżej zabudowanej marynarce na trzy guziki. Odpowiedni ubiór połączony z pewnością siebie sprawił, że w odczuciu widzów wygrał młodszy kandydat. Ale uwaga – gdybyśmy oglądali ten pojedynek w kolorze, mogłoby się okazać, że ciemna marynarka Kennedy’ego wygląda nieciekawie na tle gry odcieniami zastosowanej przez Nixona. Koloryzowane zdjęcia z tamtego okresu nie pozwalają tu jednak rozstrzygać. Zresztą z historycznej perspektywy liczy się tylko to, co Amerykanie zobaczyli w czarno-białej telewizji.
A co w kolorowej już telewizji oglądali polscy wyborcy? Prześledźmy prezydenckie debaty z najnowszej historii Polski. Mamy tu kilka ciekawych przykładów.
Pierwszym z nich jest pojedynek Alfreda Miodowicza (PZPR) z Lechem Wałęsą z 1988 roku. Dla wielu mogło być zaskoczeniem, że reprezentujący elity władzy Miodowicz, człowiek mający już pewne obycie, przedstawiał się jak zupełny amator. Mówił zawile, nieciekawie, bez zaangażowania. Jego ubiór był bardzo ryzykowny – szara marynarka do czarnej błyszczącej koszuli bez krawata (za to zapiętej na ostatni guzik) wyglądała dziwnie i smutno.
Ten zestaw nie tylko przytłoczył Miodowicza, ale też wywoływał negatywne skojarzenia – kandydat establishmentu przypominał bohatera filmu Wielki Szu. Za to Wałęsa w trzyczęściowym garniturze w drobny wzór, choć nie wygląda doskonale, na pewno robi przyjemniejsze wrażenie. Biała koszula i chabrowy krawat bardzo odświeżają wizerunek lidera „Solidarności”. Wałęsa swoją przynależność związkową i religijną podkreślił dużymi wpinkami do klapy. Nie jest to szczyt elegancji, ale koresponduje z wizerunkiem człowieka z ludu i nonkonformisty. Nie trzeba dodawać, kto tu wygrywa, warto za to zwrócić uwagę na modne wtedy szerokie wyłogi marynarki. W obu wypadkach marynarki powinny być lepiej dopasowane, ale przynajmniej rękawy nie są za długie.
Mankiet koszuli odpowiednio wysuwa się z rękawa marynarki Wałęsy także podczas debaty z 1995 roku – z Aleksandrem Kwaśniewskim. Wówczas urzędujący prezydent wygląda już dużo gorzej. Ciężka, ciemnoszara marynarka byłaby do zniesienia, gdyby się tak strasznie nie marszczyła. Biała koszula jest tu dobrym wyborem. Wiele mogłyby uratować dodatki o wyrazistych barwach, niestety Wałęsa wybrał krawat niemal w kolorze marynarki. Strasznie szaro, czyżby zepsuł się odbiornik?
Kwaśniewski z kolei ma na sobie grubą, ciemną marynarkę (czerń? bardzo głęboki granat?). Jako blondyn powinien był postawić na jaśniejszy odcień, najlepiej granatu. Poza tym jest jednak ubrany nie tyle poprawnie, co wręcz ze smakiem. Błękitna koszula buton down i strukturalny krawat mogły się kojarzyć z wielkim biznesem i elitarnymi uczelniami Zachodu. Czy to świadome nawiązanie do stylu Ivy League? Warto zwrócić uwagę, że Kwaśniewski był u nas pionierem łączenia zielonego krawata z niebieską koszulą.
Podczas drugiej debaty z 1995 roku Wałęsa wygląda dużo lepiej niż poprzednio. Granatowa marynarka, biała koszula, niebieski krawat – to wybór zawsze bezpieczny. Marynarka, choć raczej luźna, nie układa się już tak fatalnie. Szkoda tylko, że krawat jest za wąski, niestarannie zawiązany, a jego wzór – biało-czerwone paski – są rozstawione bardzo szeroko.
Poprawa u Wałęsy była jednak zbyt mała, bo tu znowu wygrywa Kwaśniewski, wyrastający niemal na dandysa. Błękitna koszula, do tego granatowa marynarka i takiż krawat w duże, białe grochy, świetnie wyglądające w telewizji.
Mówi się, że w obu tych debatach pyszałkowaty i arogancki Wałęsa przegrał na płaszczyźnie merytorycznej z rzeczowym, ułożonym Kwaśniewskim. Nie wierzę jednak, że wyborców nie uwiódł dobry wygląd lidera lewicy.
W 2005 roku zderzyli się w studio telewizyjnym Donald Tusk i Lech Kaczyński. Obaj politycy mieli na sobie grafitowe garnitury. Ten noszony przez Tuska był dużo lepiej dopasowany, choć też nie zachwycał krojem. Marynarka Kaczyńskiego po prostu wisi. Obaj mają na sobie białe koszule i niezbyt gustowne krawaty. Czerwony krawat noszony przez Kaczyńskiego byłby w porządku, gdyby nie ten przesadnie skomplikowany deseń w grochy drobne i drobniejsze. W obrazie telewizyjnym widać na powierzchni krawata tylko nieczytelny zbiór plamek. Krawat Tuska jest lepszy, w lubianym przez telewizję mocnym odcieniu błękitu. Widać jednak, że to niezbyt dobrej klasy produkt.
Podczas debaty towarzyszącej przyspieszonym wyborom prezydenckim z 2010 roku Bronisław Komorowski spierał się z Jarosławem Kaczyńskim. Ten drugi był w żałobie po zmarłym bracie. Tak jak się należało spodziewać, założył czarną marynarkę i czarny krawat. Marynarka, za duża w ramionach i klatce piersiowej, ma też za szerokie klapy. Krawat lepiej by wyglądał z węzłem prostym. Niby jest nieźle, bo i trudno tu coś popsuć, ale fałdy w okolicach pach, duże wyłogi marynarki i spory kołnierzyk dają efekt nadmiaru.
Komorowski ma marynarkę o dwa rozmiary za dużą, tworzy się wyraźna fałda na barkach i plecach. Wydaje się jednak, że na nim marynarce po prostu łatwiej się ułożyć – ówczesny marszałek Sejmu ma szersze ramiona i klatkę piersiową, dzięki czemu niewielki nadmiar materiału nie rzucałby się tak w oczy. W tym wypadku trudno jednak błędu nie zauważyć. Komorowski nadrabia ładnym kołnierzykiem koszuli i ciemnoczerwonym krawatem. Znowu szkoda, że węzeł jest masywny, a tkanina, z której wykonano dodatek, niezbyt piękna.
Podsumowując, kolejne debaty prezydenckie wskazują na regres kultury ubioru w Polsce. Pod koniec lat 80. i 90. pojawiali się gracze ubrani bardzo ciekawie. Choć Kwaśniewski jedynie zbliżał się do doskonałości, i tak wyglądał lepiej niż Andrzej Duda, który stawia na zestawy maksymalnie bezpieczne. Polityk lewicy wprowadzał świetne kolory, desenie i fasony, choć przyznać trzeba, że jego marynarki leżały nieco gorzej niż te, które nosi aktualny kandydat PiS. Z drugiej strony w parlamencie przybywa polityków noszących dość dobrze skrojone garnitury granatowe i szare, zrobione ze szlachetnych tkanin wełnianych, więc może za parę lat pojawi się trochę więcej smaczków. Obecnie trwa praca u podstaw.
Debata telewizyjna nie jest oczywiście rewią mody. Ważne są poglądy kandydatów, ale o tych możemy się dowiedzieć z ulotki czy dokumentów programowych. Politykę uprawia się nie tylko poprzez drukowane teksty, ale także (może przede wszystkim!) przez język mówiony i gesty. Dzięki debatom możemy sprawdzić, jak kandydaci reagują na stres, czy potrafią przekonująco przedstawiać swoje racje, a w razie potrzeby obrócić nieprzyjemną sytuację w żart. Sprawdzamy też, czy umieją się odpowiednio ubrać.
Jak mówi Konstytucja RP, prezydent pełni w naszym ustroju funkcje głównie reprezentacyjne. Chciałbym, aby głowa naszego państwa wzbudzała respekt klasycznym garniturem i odpowiednio dobranymi dodatkami. Jak pokazuje debata Tusk – Kaczyński z 2005 roku, nie zawsze lepiej ubrany wygrywa. Absurdem byłoby twierdzić coś podobnego. Ale dobry wygląd ma znaczenie.
Trochę więcej zdjęć z polskich debat można zobaczyć tutaj.