Przyszedł odbiór garnituru zamówionego u Piotra Kamińskiego. Czytelnicy już w poprzednich wpisach poznali historię zamówienia. Miał to być trzyczęściowy garnitur dwurzędowy 4 x 2 z trzema nakładanymi kieszeniami. Przed odbiorem zamówienia odbyły się trzy przymiarki. Pierwsza i druga zostały przedstawione na blogu. Garnitur towarzyszył mi już na styczniowym Pitti Uomo i zwrócił uwagę m.in. na stoisku firmy Kiton. Gabriele Napoletano pytał mnie, gdzie go we Włoszech uszyłem i nie mógł uwierzyć, że to z Polski. Był przekonany, że to produkt włoskiej sztuki krawiectwa. Moje wrażenia z noszenia tego garnituru są bardzo pozytywne. Jest ultralekki, mimo że to flanela o wadze 350 g na mkw. Piotr Kamiński podkreśla, że korzysta tylko z miękkich wkładów i płócien. Sztywnej włosianki nie stosuje na żadnym etapie tworzenia garnituru. O klejeniu nie ma także mowy w jego pracowni.
Piotr to pierwszy fachowiec, któremu udało się rozpracować moją sylwetkę. Dobry krawiec to tak samo jak dobry lekarz – gdzieś są, ale trudno ich znaleźć. Podoba mi się linia marynarki. Wydaję mi się, że doskonałym posunięciem był brak rozcięć z tyłu. Brak szliców zupełnie nie przeszkadza mi przy siedzeniu. Czuję się w tym dobrze. Jest to także nawiązanie do klasyki garniturowej z lat 40. i 50. XX wieku.
Garnitur jest dwurzędowy z trzema nakładanymi kieszeniami i rozstawem guzików 4 x 2. Został uszyty z flaneli czesankowej firmy Harrisons of Edinburgh. Kolor i fason mają podkreślić nieformalny charakter marynarki. Szpice są ładnie zaokrąglone ku górze, nie wydają się być ani za duże i ani za małe. Przypadkowo z zamówieniem wstrzeliłem się w obecny trend w marynarkach. Na włoskich wybiegach królują właśnie dwurzędówki. Niektórzy polscy krawcy przez 10 lat nie mieli okazji uszyć dwurzędówki, bo klienci uważali je za niemodne.
Jeśli chodzi o spodnie, to stanęło na spodniach z jedną pliską (zaszewką) do wewnątrz. Pierwsza para jest bez mankietów, z nogawką szeroką na 21 cm. Druga para prezentowana na zdjęciach jest już z mankietami szerokimi na 5 cm i nogawką węższą o 1 cm. Dzięki temu są także krótsze. W drugiej parze nie udało nam się zrobić dwóch plisek, bo spodnie były już skrojone. Piotr nie miał ze mną lekko, bo kilka razy zmieniałem elementy projektu. Na szczęście wykazał się dużą cierpliwością. Jego angielskie poczucie humoru pomogło w budowaniu relacji: zadowolony klient – zadowolony krawiec.
Czytelnicy pamiętają, że obie pary spodni miały być na szlufki i pasek. Po analizie własnej garderoby oraz zdjęć na Internecie doszedłem do wniosku, że do kamizelki trzeba mieć jednak spodnie na szelki. Nie tworzy się wtedy dodatkowa fałda w miejscu sprzączki od paska. Nie tylko w kamizelkach przeszkadza mi ona, ale także w dzianinie. Trudno. Trzeba nosić szelki, ale te na guziki mają także swój urok. Wygrała estetyka nad wygodą.
Zdecydowaliśmy się w końcu na jednorzędową kamizelkę z dwiema dolnymi nakładanymi kieszonkami. Doskonale uzupełnia się ona z podobnymi kieszeniami na marynarce. Z kamizelki dwurzędowej zrezygnowaliśmy, bo za dużo byłoby tych dwóch rzędów. Lubię, jak kamizelka wyraźnie wystaje zza marynarki, stąd jest skrojona dosyć wysoko. Flanelowy garnitur dwurzędowy z kamizelką doskonale sprawdza się w wyjątkowo niskich temperaturach, które panują ostatnio. O dziwo, także w większym stopniu się nie gniecie niż normalna wełna czesankowa. Niesamowitą frajdę sprawia mi brązowa podszewka we wzór turecki firmy Harrisons of Edinburgh. Za każdym razem przy zakładaniu marynarki lub kamizelki szeroko się uśmiecham. Jedną z zalet szycia na miarę jest właśnie poprawa humoru. Dzień od razu zaczyna się lepiej z fantazyjną podszewką na plecach.
Po eksperymentach z różnymi kolorami koszul wracam do niebieskiego. Pomogły mi w tym komentarze czytelników. Wydaję mi się, że niebieska koszula dobrze kontrastuje z moją karnacją. Zresztą nie ma chyba lepszej koszuli dla mężczyzny niż niebieska. Taka została właśnie uszyta przez Piotra Kamińskiego. Nie dosłownie, bo Piotr zbiera tylko miarę i zleca szycie jednej z polskich firm koszulowych. Tym razem zdecydowałem się na większy kołnierzyk, zachowując wciąż klasyczny rozstaw. Węzeł krawata to four in hand, czyli węzeł prosty. Sam krawat to produkt firmy Hemley, o interesującym składzie 55 proc. jedwabiu i 45 proc. bawełny. Pochodzi z kolekcji jesień/zima 2012/2013. Obecny trend w krawatach to odchodzenie od 100 proc. jedwabiu na rzecz mieszanki jedwabiu z wełny, bawełny lub kaszmiru. Jeśli chodzi o wzór, to coraz bardziej podobają mi się regimental ties, czyli krawaty w paski. Angielska nazwa nawiązuje do barw pułków lub szkół, które noszono na krawatach klubowych.
Wraz z fotografem Maciejem Ciochem mieliśmy problem ze znalezieniem lokalizacji na sesję fotograficzną. Tak niskie temperatury na zewnątrz uniemożliwiają zrobienie zdjęć na świeżym powietrzu. Szukaliśmy więc miejsca z naturalnym oświetleniem. Po naradach Maciej wpadł na doskonały pomysł i zrobiliśmy sesję w Dużej Auli Gmachu Głównego Politechniki Warszawskiej.
W następnym wpisie odwrócę się i zaprezentuję garnitur bez kamizelki i krawata. Wierni czytelnicy doskonale wiedzą, że nie będzie to z „gołą szyją″. Będzie okazja porównać dwie stylizacje i… wybrać lepszą.
Fot. M. Cioch
al Jana Pawła II 43a, lok. 34a
01 – 001 Warszawa
Tel. 606939615
Garnitur trzyczęściowy – Piotr Kamiński
Tkanina i podszewka – Harrisons of Edinburgh
Koszula – Piotr Kamiński
Krawat – Hemley
Poszetka – Hemley
Szelki – Darcy Clothing
Buty – Saxone of Scotland