Pokazywane z wielką pompą nowe mundury pracowników warszawskiego metra cofają nas w głębokie lata dziewięćdziesiąte, kiedy szczytem szyku były obszerne i ciężkie garnitury marki Sunset Suits. Może trudno w to uwierzyć, ale przygotowane przez projektantkę Joannę Klimas fasony wyglądają zupełnie jak konstrukcje typowe dla epoki transformacji w Polsce.
Co poszło w nich nie tak? W zasadzie wszystko. Od koloru tkaniny i kontrastowych wykończeń, po fason i poziom dopasowania. Nie nazwałbym tego ubrania mundurem, bo to po prostu garnitur z marynarką zapinaną na trzy guziki. Jedynym elementem nawiązującym do ubioru wojska czy innych służb są aplikacje w oficjalnych barwach metra.
Na minus wyróżniają się:
- Szerokie ramiona
- Grube poduchy, potęgujące efekt powyższego rozwiązania
- Za długie i za szerokie rękawy
- Brak taliowania w marynarkach
- Zapinanie na trzy guziki
- Nisko rozmieszczone kieszenie w marynarkach
- Brak szliców
- Za długie i za szerokie nogawki
- Bardzo grube węzły windsorskie
- Haftowane (naklejane?) elementy na kołnierzu, rękawach i plecach
Czarę goryczy przelał pionowy żółto-czerwony lampas na plecach. Nie ma tu nic z obiecywanego wyrafinowania i elegancji. Zestawy są po prostu śmieszne, wręcz wulgarne, jeśli chodzi o sposób komunikowania, że należą do osoby na służbie, a nie wujka z Raciborza, który nie wie, jak nosić garnitur. Mocno rzucające się w oczy aplikacje to kiepski wybór.
Szarość czy granat
Szarość to od kilku lat kolor będący w odwrocie w eleganckiej modzie męskiej. Jest bardzo ciężki w odbiorze w przeciwieństwie do granatu. Ten ostatni okazuje się zdecydowanie przyjaźniejszym kolorem dla większości Polaków. Po prostu w granacie lepiej wyglądamy. Jeśli już szarość, to nie popiel, ale jakiś jaśniejszy odcień, który w połączeniu z niebieską koszulą i granatowym krawatem może dać oszałamiający rezultat.
Dwa czy trzy guziki
Marynarki mają z przodu trzy guziki (ostatni powinien pozostać odpięty). To oczywiście wariant, który wpisuje się w kanon klasycznej elegancji, ale przynajmniej dziesięć lat temu wyszedł z mody. Jeżeli ktoś stawia na nowoczesność, powinien wybrać marynarkę na dwa guziki (ostatni odpięty), która optycznie dodaje sylwetce lekkości. Nie wiem, dlaczego pracownicy warszawskiego metra mają wyglądać jakby właśnie był rok 1995. Otwieramy przecież drugą, a nie pierwszą linię!
Zestawy klubowe
A można inaczej? Oczywiście. Zasadnicze pytanie, jakie należy postawić, to czy maszyniści powinni być ubrani w sposób elegancki. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to zaproponowałbym zestawy klubowe (czyli granatowa marynarka i szare spodnie) z kieszonką piersiową z wyhaftowanym monochromatycznym logo metra. Jeśli byłoby to zbyt sportowe rozwiązanie, to uszyłbym garnitury na dwa guziki z granatowej wełny wyposażonej w oddychającą membranę wiatroszczelną i wodoodporną. Kładąc nacisk na funkcjonalność, wybrałbym nakładane kieszenie w marynarkach. Zrezygnowałbym z grubych poduch i postawiłbym na naturalną linię ramion.
Na zdjęciach widać, że wielu panów nosi półbuty z prostokątnie zakończonymi noskami (w tak zwany kaczy dziób). Z pewnością wizerunkowym błędem warszawskiego metra jest to, że nie zapewnia pracownikom odpowiednio dobranego obuwia. Ja postawiłbym na czarne monki (wygodne buty na klamerkę) z zaokrąglonymi czubkami. Zapinanie i rozpinanie tego typu obuwia jest bardzo łatwe i praktyczne.
Krawat w barwach organizacji
Pozostałoby pytanie o to, jak zaakcentować przynależność organizacyjną w ubiorze pracowników metra. Postawiłbym na wyrazisty krawat, w zgodzie z tradycją klubową i uniwersytecką. Mogłaby to być szarość lub granat z niewielkimi logotypami metra wydrukowanymi na tkaninie krawatowej.
Trochę mi przykro z powodu osób, które w dobrej wierze prezentowały nowy projekt munduru. Z pewnością ich celem było pokazanie z jak najlepszej strony samych siebie oraz pracodawcy. Niestety sprawę zawalili zarówno fotograf, jak projektantka. Trudno tu mówić o poprawie wizerunku metra, nie będzie więc chyba przesadą stwierdzenie, że państwowe pieniądze po raz kolejny poszły na marne. Obywatel powinien obcować z instytucjami publicznymi, które dbają również o estetykę. Nie wymaga to rozrzutności, ale po prostu większej wiedzy i wyczucia.