Często się mówi, że były brzydkie i nienowoczesne. A jednak żołnierze ubrani w te właśnie mundury podbili pół Europy. (Autor: Łukasz Łoziński)
Rozmawiając z ludźmi, którzy w różnych częściach Polski przeżyli wojnę, słyszałem niemal identyczne opisy wkroczenia Armii Czerwonej w 1945 roku. Chwila ulgi po ucieczce Niemców i strach, bo po ulicach panoszą się tłumy obdartych sowietów, głośnych i agresywnych, często zalanych. Obok wspomnień o gwałtach, rabunkach i mordach, dokonywanych przez żołnierzy Stalina, powtarza się też opinia, że wyglądali jak łachudry.
Zapewne często tak było, choć trzeba pamiętać, że armia niemiecka wycofująca się z frontu wschodniego też nie prezentowała się pięknie. Zresztą szata nie musi specjalnie zdobić, kiedy wygrywa się wojnę. Sowieci, chociaż ich wyposażenie nie uchodzi za szczególnie imponujące, wnieśli bardzo istotny wkład w historię munduru. To dziwne, że zarówno w polsko-, jak anglojęzycznej sieci jest tak niewiele informacji na ten temat.
Nie sposób w paru słowach napisać o wszystkim, opowiem tylko o najważniejszych elementach sowieckiego umundurowania z okresu II wojny światowej. Bardziej zainteresowanym polecam źródła wskazane na końcu. Tak jak w przypadku artykułu o III Rzeszy moim celem nie jest gloryfikacja zbrodniczego reżimu, a tylko przybliżenie fragmentu historii.
Gimnastiorka
Luźna bluza, sięgająca do połowy uda, zapinana na piersi na kilka guzików – gimnastiorka to chyba najbardziej rozpoznawalny element wyposażenia żołnierzy sowieckich. Jak wspominałem już w tekście o I wojnie światowej, fason wywodzi się z rubaszki, chłopskiej koszuli noszonej w wielu regionach Imperium Rosyjskiego. Ten prosty ubiór jest wyjątkowo silnie zakorzeniony w kulturze wschodnich Słowian, prawdopodobnie noszono go jeszcze w epoce dojrzałego średniowiecza. Wojsko rosyjskie pod koniec XVIII wieku zaczęło stosować taką bluzę podczas ćwiczeń, dlatego nazwano ją gimnastiorką.
Od 1912 roku gimnastiorka jest używana jako część munduru polowego wojsk lądowych Imperium. Po rewolucji bolszewicy nie wprowadzili nowego kroju bluzy – wiązałoby się to z poważnymi kosztami, a przecież trudno o krój bardziej ludowy. Jedynie carskie oznaki i naramienniki uznano za nieprawomyślne.
Symbole informujące o stopniu i przynależności do danego rodzaju broni umieszczano na kołnierzu „odkładanym”, takim, jak w koszuli typu kent. Upraszczając sprawę, można powiedzieć, że pagony noszono na kołnierzu. Barwne oznaki (dla przykładu – piechotę obowiązywały malinowe), umieszczone w okolicach tętnicy szyjnej, były jak tarcza dla wrogich strzelców. W 1941 roku wprowadzono stonowane kolory patek kołnierza, a dwa lata później w ogóle z niego zrezygnowano. Gimnastiorka w zasadzie odzyskała wygląd z epoki carskiej – ze stójką i pagonami mocno podkreślającymi ramiona.
Ta arcyrosyjska bluza obowiązywała jako ubiór polowy w niemal całym wojsku sowieckim. Istniały dwa główne warianty – letni, z bawełnianego drelichu, oraz zimowy, z wełnianego sukna. Piechurzy i NKWD nosili je w kolorze ciemnozielonym lub khaki, pancerni stalowoszare, lotnicy niebieskie. Krój różnił się jedynie detalami, zależnie od rangi i roku produkcji. Zresztą kolorystyka również się ujednolicała w miarę rozwoju wojny. Czołgiści i lotnicy często nosili gimnastiorki o barwie ogólnowojskowej.
Kitiel
Tak nazywano kurtkę noszoną przez oficerów jako element munduru wyjściowego (po rosyjsku kitiel to tunika). Miała prostą formę – wyeksponowane pagony, dwie kieszenie na piersi, wcięcie w talii, klasyczny kołnierz mandaryński. Wprowadzono ją dla ogółu oficerów w 1943 roku (przedtem nieco podobnych używała wyższa kadra dowódcza).
Mało kto wie, że, zgodnie z przepisami z 1935 roku, sowieccy oficerowie nosili także frencze. Były to kurtki z czterema kieszeniami, zazwyczaj miały kołnierz wykładany, jak w cywilnej marynarce. Wzór przejęto od Brytyjczyków (popularna nazwa wzięła się od feldmarszałka Johna Frencha). Służyły do użytku codziennego i w oficjalnych sytuacjach. Jednak już w roku 1936 zezwolono oficerom na zastępowanie frencza gimnastiorką i to ona dominuje na fotografiach z epoki.
Na kitlu oparto wzór kurtki galowej. Wprowadzano ją dopiero pod koniec wojny. Miała w zasadzie jednolity krój dla wszystkich żołnierzy, w zależności od rangi różniła się jakością wykonania. Nie miała kieszeni zewnętrznych, żeby zmieściły się wszystkie medale, noszone po obu stronach piersi. Taką ekspozycję powszechnie nazywano ikonostasem. Niby żart, ale jak wiele mówi!
Zima
Ostry klimat rosyjski miał poważny (jak twierdzą niektórzy: decydujący) wpływ na klęskę Napoleona, o czym pisałem w artykule o mundurach XIX-wiecznych. Również Niemców na froncie wschodnim II wojny światowej wyniszczyła zima, na którą nie byli dobrze przygotowani. Ale wyposażenie sowietów także wymagało udoskonalenia.
Podstawowym okryciem był wełniany szynel. Obszerny i ciężki, zakrywający połowę dłoni, z charakterystyczną kontrafałdą i dragonem (pasem poprzecznym) na plecach. Dla szeregowych i podoficerów – z guzikami ukrytymi pod listwą – a dla oficerów – dwurzędowy, ze sporym kołnierzem wykładanym. Ale i szynel okazywał się często niewystarczający.
W najtęższe mrozy pod płaszczem noszono tiełogriejki – kurtki na wacie, które, zgodnie ze swoją nazwą, świetnie zapewniały komfort cieplny. Do kompletu były spodnie, także pikowane. Tiełogriejki przeszły do legendy tzw. wojny ojczyźnianej, ale nie jest prawdą, że zostały wprowadzone dopiero wtedy – nad podobnymi pracowano już na początku lat 30. Natomiast faktycznie upowszechniły się w wojnie z Niemcami.
Pikowane waciaki noszono także jako samodzielne okrycie, bez płaszcza. Taki żołnierz wyglądał oczywiście jak łazęga, co podczas kilkudziesięciostopniowych mrozów nie ma żadnego znaczenia. Szybko przekonali się o tym żołnierze III Rzeszy, którzy chętnie nosili zdobyczne tiełogriejki. W ciągu kolejnych lat liczne armie świata wprowadziły do swojego wyposażenia pikowane kurtki puchowe.
Istniało jeszcze okrycie zwane bekieszą – był to podbity futrem płaszcz. Przeznaczano go wyłącznie dla oficerów. Ale w praktyce, jeśli ktoś z frontowców był w stanie zdobyć kożuch czy coś w tym rodzaju, to mógł go nosić.
Obok letnich trzewików oraz wysokich butów (często wykonywanych z niskiej jakości skóry sztucznej) używano zimą filcowych walonek. To one sprawdzały się najlepiej. Podobnie jak uszanki, które w 1940 roku niemal wyparły niedające odpowiedniej ochrony przed zimnem szpiczaste budionowki.
Odzież specjalna
Pisząc o zimie, nie wolno zapomnieć o okryciach maskujących. W większości składały się z obszernej góry z kapturem i przyszytymi na stałe rękawicami oraz szerokich spodni. Ale istniały też letnie kamuflaże, w kilku wersjach. Niektóre z nich były intrygujące, jak prezentowany poniżej, we wzór florystyczny. Tego typu kamuflaże nosili przede wszystkim zwiadowcy i snajperzy.
Na uwagę zasługuje też odzież specjalna wojsk pancernych i zmechanizowanych. Obok przydzielanych czołgistom skórzanych kompletów – dwurzędowa kurtka i spodnie, chroniące nie tylko przed zimnem, ale też pożarem – warto wspomnieć także niezłe, choć tanie, drelichowe kombinezony zaopatrzone w liczne kieszenie. Różne wersje takich ubiorów nosiły zarówno załogi pojazdów, jak personel techniczny. Zakładało się je na zwykły mundur.
Piloci, początkowo zaopatrywani w dłuższe płaszcze skórzane, z czasem zaczęli nosić amerykańskie bomber jackets – bardzo cenione, krótkie i ciężkie kurtki, dostarczane na mocy umowy z zachodnimi aliantami (Lend-Lease Act). Dało się je wymienić na niemal wszystko. W zimie sowieccy piloci zakładali obszerne kombinezony podbite futrem.
Kozacy i moriacy
Do nielicznych wyróżniających się pod względem umundurowania jednostek sowieckich należeli Kozacy. Zgodnie z wielowiekową tradycją zezwolono im na noszenie czerkiesek – długich płaszczy bez kołnierza, ozdobionych wyeksponowanymi na piersiach kieszonkami na naboje. W zależności od pochodzenia (kubańscy, tereccy itd.) wyróżniali się kolorami koszul i detali. Na głowach nosili okrągłe czapki obszyte futerkiem. Ich wygląd nie tak wiele się zmienił od XIX wieku.
Osobne umundurowanie miała marynarka wojenna. Spora część floty została przez Niemców szybko zniszczona, a moriacy byli bardziej potrzebni na lądzie. Dlatego wsławili się pieszo, między innymi w walkach o Leningrad i Sewastopol.
Umundurowanie sowieckich marynarzy i piechoty morskiej nie różniło się zasadniczo od zachodniego, ale miało oryginalny sznyt. Niżsi rangą nosili granatowe bluzy i szerokie spodnie koloru czarnego, podobnie jak dwurzędowe bosmanki, nazywane buszłatami. Do legendy przeszła oczywiście tielniaszka, biała koszulka w poprzeczne paski – niebieskie u marynarki lub czarne u piechoty morskiej – później rozpowszechniona w całej niemal armii sowieckiej. Oficerom przysługiwał granatowy kitiel, a najwyżsi rangą zakładali dwurzędówki tejże barwy. W mundurze wyjściowym oczywiście nie brakowało złotych ozdób.
Maksymalna prostota
Związek Sowiecki miał bodaj najprostszy system umundurowania ze wszystkich państw walczących w II wojnie światowej. Na tle wyposażenia zachodniego wydaje się wręcz prymitywny. Ale to właśnie archaiczne rozwiązania sprawdziły się najlepiej w warunkach regresu cywilizacyjnego, wywołanego warunkami klimatycznymi, głodem i wyniszczeniem gospodarczym. Bardziej wyszukanej odzieży dla tylu milionów radzieckich sołdatów nie dałoby się po prostu wyprodukować. Zresztą tiełogriejka okazała się wcale nowoczesnym pomysłem.
Łatwo mnąca się letnia gimnastiorka w zestawieniu z niemiecką Feldbluse wygląda nijako, ale Rosjanom, Ukraińcom czy Białorusinom kojarzyła się niewątpliwie, dzięki ludowej estetyce, z wartościami rodzimej kultury. Jeżeli była w stanie wpłynąć pozytywnie na mobilizację mieszkańców Związku Sowieckiego, to odniosła sukces. A że pagony takie złote i tak mnogo medali? To jest Rosja, biez wodki nie razbieriosz.
Artykuł jest częścią cyklu o mundurach. Przeczytaj też:
Od szkarłatu do beżu – mundur w XIX wieku
Mundur w XX wieku – I wojna światowa
Mundur w XX wieku – droga do niepodległej Polski
Główne źródła
Armia sowiecka 1918-45, red. A. Winiarski, Warszawa 1996.
Klaus Ulrich Keubke, 1000 mundurów, przeł. L. Erenfeicht et al., Ożarów Mazowiecki 2009.
Philippe Rio, Żołnierz radziecki drugiej wojny światowej, przeł. S. Kędzierski, Poznań 2011.
Steven J. Zaloga, The Red Army of the Great Patriotic War 1941-1945, Oxford 2001.