Autor pisze o zmierzchu klasycznej męskiej elegancji, którego symbolem jest szalony taniec na Titanicu. Szuka źródeł męskiej elegancji i opisuje jej stopniowy zanik po II wojnie światowej. Analizuje sytuację eleganta w Polsce AD 2011.
Zapraszam serdecznie do dyskusji pod wpisem.
Początki klasycznej męskiej elegancji są jeszcze w czasach, kiedy monarchia była twardo osadzona w sposobie myślenia ówczesnych ludzi, a ubiór świadczył o statusie i pozycji człowieka. Do lat 50 tych XX wieku warstwy robotnicze oraz mieszczańskie w stroju i stylu życia chciały naśladować elitę. Przykład szedł z góry i był następnie przejmowany przez resztą społeczeństwa. Klasyczna męska elegancja angielskich królów z końca XIX wieku i pierwszej połowy XX wieku doskonale wpisywała się w ten obraz stosunków społecznych. Edward VII podczas wyścigów konnych w Ascot zrezygnował z tradycyjnego cylindra na rzecz melonika. Na następny dzień rzesze Anglików przyodziały meloniki, a cylindry nigdy do łask już nie wróciły i stopniowo zanikły. Jego syn znany, jako Prince of Wales, potem Edward VIII a po abdykacji, jako Duke of Windsor w lat 20. XX wieku stał się ikoną męskiej elegancji i gwiazdą kultury popularnej w … USA. Brązowe buty zamszowe z zamkniętą przyszwą (tzw. wiedenki) oraz flanelowy szary garnitur dwurzędowy w gruby kredowy prążek noszone przez Księcia Walii stały się Himalajami męskiej elegancji. Oprócz estetyki i przełamania pewnych kanonów mody (buty zamszowe do garnituru) jednym z powodów popularności Księcia była tęsknota Amerykanów za dawnym ustrojem. Nie chodziło o jego powrót per se, ale o pewien sentymentalizm epoki.
Po II wojnie światowej w bloku zachodnim jak i w bloku wschodnim dokonała się symultanicznie rewolucja obyczajowa znajdujące szczególnie swoje odbicie w ubraniu codziennym. Powodów takiego obrotu sprawy jest kilka: brak wzorcowych kanonów mody oraz męskich ikon do naśladowania, zanik krawiectwa miarowego oraz zatarcie się generalnie akceptowalnych zasad dobrego smaku (zob. Flusser 2002). Spoglądając na zdjęcia z lat 30-tych XX wieku każdy z mężczyzn jest przyodziany przynajmniej w garnitur, krawat oraz kapelusz niezależnie od pozycji i statusu. Wzory szły od góry w dół i były powszechnie akceptowane przez społeczeństwo.
W USA oraz Europie Zachodniej od lat 60-tych mówimy o tzw. Peacock revolution (Flusser 2002). Mężczyźni odrzucili wszelkie zasady i normy i zaczęli ubierać się tak jak chcieli z akcentem na bycie ostentacyjnym (peacock – paw). Im bardziej demonstracyjnie i kolorowo, tym było uważane za lepiej. Konserwatyzm i jednolitość przekazu w modzie został zastąpiony przez silny indywidualizm oraz ekspresję własnej osobowości. W krajach komunistycznych nacisk był z kolei na jednolity strój, uniform, którym inteligent nie będzie wyróżniał się od robotnika. Elegancki strój był kojarzony z II Rzeczpospolitą oraz Sanacją. W ustroju komunistycznym kombinezon roboczy został wyniesiony na piedestał mody.
Garnitur, kiedyś strój nieformalny używany do pracy lub na niezobowiązujące spotkania towarzyskie stał się ubraniem wizytowym. Nie chcę oceniać czy to dobrze czy źle, gdyż był to efekt prądów społecznych kładących nacisk na indywidualizm i nieskrępowaną wygodę. W krajach demokratycznych z każdej strony słyszymy nawoływania do ‘bycia sobą’, ale mało, kto dodaje, że ‘bycie sobą’ wymaga ciężkiej i systematycznej pracy ‘nad sobą’. Swoją cegiełkę dołożyła także masowa produkcja odzieży, często powstałej z produktów syntetycznych. Polacy po 1989 roku bezrefleksyjnie przejęli ten jak i szereg innych wzorców płynących z Zachodu, ale biorąc pod uwagę niechęć do poprzedniego ustroju oraz pragnienie wolności nie mogło być inaczej. Nie zapominajmy, że w latach 1945 – 1989 postępowała indoktrynacja społeczeństwa zabraniająca mężczyznom wyróżniania się, a trudno tutaj o większy symbol, jakim jest ubiór. Na forum bespoke.pl padają głosy, że teraz Polską rządzi estetyka nietolerancyjnego chama wynikająca z utraty elit podczas II wojny światowej i 44 lat komunizmu.
Obecnie nie istnieją już twarde reguły społeczne, które nakazywałyby określony strój w życiu codziennym. One wciąż obowiązują podczas ważnych uroczystości związanych z obrzędami przejścia takimi jak chrzciny, wesela czy też pogrzeby, ale nie są tak ściśle przestrzegane jak kiedyś. Pęd do uniformizacji społeczeństwa został zastąpiony przez potrzebę silnego indywidualizmu. Szukając wzorów nie patrzymy na elity intelektualne, artystyczne czy też arystokrację. W zasadzie w ogóle takich wzorów nie szukamy, bo żyjemy w czasach bycia sobą. Po 40 letniej edukacji w duchu równości socjalistycznej i przejęciu zachodnich norm po 1989 roku, nikt nie chce nikogo naśladować Każdy może ubierać się i zachowywać według własnego widzimisię. W rezultacie, kiedy każdy postrzega siebie, jako oryginalne indywiduum nastaje okres kulturowej mizerii. Gwiazdami na skalę krajową stały się osoby z Big Brothera i innych reality show, które bynajmniej niczym wartościowym się nie wyróżniają. Jakie są efekty tej pełnej dowolności w sferze ubioru oraz zachowania, wystarczy spojrzeć na polskich mężczyzn poruszających się w przestrzeni miejskiej. Zobacz https://www.szarmant.pl/w-smokingu-na-zylecie
W Polsce AD 2011 na piedestał zostało wyniesione nie przykładanie wagi do ubioru. Wielu mężczyzn uważa za nobilitujące nie zakładanie marynarki i krawata; niechlujne ubieranie się w wytarty podkoszulek, źle dopasowane spodnie i niewypastowane buty. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest to współczesny strój przepisowy (ang. Dress code). Paradoksem naszych czasów jest to, że mężczyźni mając pełną dowolność w ubiorze i wydając stosunkowo duże pieniądze na odzież, ubierają się najgorzej w historii nowożytnej kultury. Normą jest byle jak i byle co, a poprawny styl i klasyczna elegancja jest w Polsce postrzegana, jako ekstrawagancja. Czy miejscem dla eleganta jest skansen? Czy to już zmierzch szarmanckiego i eleganckiego gentlemana? Gentleman na Titanica ubrany w smoking na balu, zatańczył z każdą damą. Bal jeszcze trwa, choć góra lodowa jest tuż tuż, a jej Titanic nie mógł ominąć. Bawmy się! ….ale prądy społeczne potrafią porwać najbardziej opornych, albo skazać ich na egzystencję na krawędzi społeczeństwa.