W styczniu na zaproszenie PZU wybrałem się na kurs lawinowy w Tatry. Kurs był zorganizowany przez Polskie Stowarzyszenie Freeskiingu we współpracy z TOPR. Nocowałem w schronisku „Murowaniec”, a zajęcia odbyły się na Hali Gąsienicowej. Szkolenie przeprowadziło dwóch TOPR-owców, w tym naczelnik – Jan Krzysztof. Partnerem TOPR jest właśnie PZU, które od lat wspiera projekty mające na celu poprawę bezpieczeństwo. O tych projektach możecie przeczytać między innymi na blogu Pomoc to moc.
Zaczęło się od mocnego uderzenia. Moi koledzy, którzy przypadkowym zbiegiem okoliczności także brali udział w innym kursie w Murowańcu, zrobili mi przebieżkę z Kuźnic na Kasprowy szlakiem turystycznym. Śmialiśmy się, że moje pierwsze wejście odbyło się w zgodzie z polską tradycją wspinaczkową, czyli w zimę. Od wspinaczki górskiej dotąd stroniłem. Uprawiałem głównie narciarstwo na trasach, gdzie na górę wjeżdża się kolejką. Od dwóch lat zacząłem jednak jeździć śmielej poza trasą.
Freeride i ski-tury
Pewnie część czytelników Szarmanta chodzi zimą po górach, albo jeździ na nartach. Mamy coraz bardziej zatłoczone stoki, więc wzrośnie u niektórych potrzeba ucieczki od tłumów. Ja należę do tej właśnie grupy. Nie zawsze mogę pojechać w Alpy, a Tatry też przecież mają swój czar. Narciarstwo będzie się rozwijać i ewoluować. Zdaniem naczelnika TOPR-u Jana Krzysztofa to, co kiedyś uchodziło za trudne i odważne, dziś staje się łatwiej dostępne i bardziej masowe. Kiedy opanujesz jazdę na trasie powstaje potrzeba poznania innych aspektów narciarstwa. Można zjeżdżać sportowo na tyczkach, ale można także próbować jazdy poza trasami. Jest to z angielskiego nazywane freeride.
Jest jednak inna odmiana narciarstwa, która zyskuje z roku na rok coraz więcej zwolenników. Oczywiście jej charakter i wymagania kondycyjne nie pozwolą, żeby była tak popularna jak narciarstwo boiskowe. Jest to ski-touring (ski-alpinizm) czyli wspinaczka górska na nartach. Jej zwieńczeniem jest zjazd z góry, często poza trasą i w dziewiczym śniegu. Do ski-touringu służy lekki, specjalistyczny sprzęt: narty, elastyczne buty narciarskie, wiązania z ruchoma piętą i podklejane foki do ślizgów nart. Pozwala to w zasadzie wejść w najdalszy zakątek Tatr. Polacy lubią uprawiać turystkę górską i kwestią czasu jest kiedy na większą skalę zaczną to robić na nartach. Po kursie lawinowym sam postanowiłem spróbować swoich sił i podchodziłem na nartach z podklejanymi fokami na Kasprowy. Jest to zupełnie inny rodzaj narciarstwa. To walka z górą i swoimi słabościami. Po zdobyciu szczytu satysfakcja jest jednak ogromna.
Tylko, że z uprawnianiem sportów zimą w górach jest jeden problem. Są nim lawiny, o których wciąż tak mało wiemy, a stanowią ogromne zagrożenie. Trasy narciarskie są pod kątem lawin dokładnie monitorowane i w zasadzie możemy uznać je za bezpieczne. Tu zagrożenie jest bardzo małe. Jeśli jednak zapuszczamy się z nartami poza trasy czy nawet wspinamy się szlakami turystycznymi – tutaj zagrożenia nikt za nas nie zminimalizuje. Tym bardziej istotne jest poznanie i zachowanie zasad bezpieczeństwa.
Lawinowe ABC
Detektor, sonda, łopatka to lawinowe ABC. Bez tych trzech rzeczy nie można wybierać się w góry zimą, jeśli będziesz jeździł poza trasami albo wspinał się szlakami. Detektor to urządzenie elektroniczne pomagające w odnalezieniu zasypanego. W trybie nadawania emituje co 1 sekundę fale radiowe na częstotliwości 457 kHz. Potocznie jest nazywany Pieps, od nazwy jednego z austriackich producentów tych urządzeń. Detektor, co ważne, powinien być nastawiony na nadawanie. Znane są przypadki, że ofiara lawiny miała detektor, ale zapomniała go uruchomić albo przestawić z obioru na nadawanie. Z działającym i poprawnie skonfigurowanym detektorem masz gwarancję, że na pewno zostaniesz odnaleziony. Nie wiadomo tylko w jakim stanie?
Twój towarzysz wspinaczki musi mieć także detektor, sondę i łopatę. Jego szybka reakcja po zejściu lawiny może Tobie uratować życie. Tylko co po jego obecności jeśli nie będzie miał podstawowych narzędzi do pomocy? Kopanie w stwardniałym śniegu dłońmi jest mało skuteczne, sondowanie kijem narciarskim także. Niestety największe szanse na przeżycie mają osoby odkopane w ciągu pierwszych 12 minut (do 90% szans). TOPR-owcom przy sprzyjających okolicznościach dotarcie na miejsce wypadku helikopterem zajmie ok. 20 minut. Przy złej pogodzie więcej. Niestety po 15 minutach szanse na przeżycie drastycznie maleją. Osoba pod śniegiem umiera najczęściej z braku powietrza. Czasem przy zasypanym tworzy się komora powietrzna, która pozwala mu oddychać dłużej. Jeśli odnajdziesz osobę zasypaną, która już nie oddycha, należy przeprowadzić sztuczne oddychanie. Wykonujemy dwa wdechy ratownicze (usta-nos) i 30 uciśnięć klatki. Potem kolejne serie, aż do czasu pojawienia się lekarza.
Najważniejszy z etapów szkolenia to była właśnie nauka odszukiwania zaginionych przy użyciu lawinowego ABC. Na ćwiczenia praktyczne składało się wyszukiwanie zakopanych detektorów (zakopane detektory były włączone na nadawanie, nasze na odbiór), sondowanie terenu wokół nich i w końcu odkopywanie. Detektor działający w trybie odbioru wskazuje kierunek i odległość do zasypanego. Sondy to cienkie, składane, kilkumetrowe tyczki wykonane najczęściej z aluminium. Sonda może wchodzić głęboko w śnieg i pozwala wyczuć opór w lawinisku. Detektor pozwoli zbliżyć się nam na odległość nawet do 0.5m od zasypanego. Należy wtedy rozpocząć przeszukiwanie punktowe sondą. Jeśli sondą wyczujemy opór to zaczynamy ostrożnie kopać łopatką szeroki dół w kształcie liter V. Testowaliśmy kilka modeli łopat i zdecydowanie najlepiej wypadł Kodiak od marki Ortovox. Byliśmy zdumieni jak duża różnica była między łopatami.
Po zauważeniu zasypanego należy jak najszybciej oswobodzić głowę i klatkę piersiową ofiary oraz oczyścić drogi oddechowe. Zasypany może mieć w ustach i nosie śnieg. Pod odkopaniu należy zapewnić właściwe ułożenie i chronić przed dalszym wychłodzeniem. Czekać i wspierać do czasu pojawienia się profesjonalnych ratowników oraz lekarza.
Opcjonalnym wyposażeniem pomagającym uratować życie w lawinie jest plecak ABS, który posiada zbiorniki sprężonego powietrza. Po pociągnięciu za uchwyt tworzą poduszkę powietrzną. Pozwala ona w wielu przypadkach utrzymać się ofierze na powierzchni lawiny
Pozostałe zasady
Oprócz wspomnianego lawinowego ABC są także inne zasady, które należy zastosować przed wyjściem w góry lub zjazdem poza trasą. Wybrałem kilka moim zdaniem najważniejszych. Zakładam, że osoby zjeżdżające poza trasami lub wspinające się w górach zimą nie mają problemów z kondycją i posiadają odpowiednie ubrania wodoodporne i wiatroodporne.
- Nie wyruszaj w góry samemu i zawsze poinformuj innych gdzie się wybierasz. Towarzysze wyprawy lub zjazdu to powinny być osoby sprawdzone i odpowiedzialne. Najbardziej doświadczona osoby zwykle obiera nieformalne dowództwo w wyprawie.
- Zapoznaj się z sytuacją lawinową i prognozą pogody. TOPR codziennie około godz. 18 ogłasza stopień zagrożenia lawinowego. 2 stopień zagrożenia lawinowego to środek skali. Oczywiście przy 2 i 3 stopniu są możliwe wycieczki górskie i zjazdy poza trasami, ale wtedy też zdarza się najwięcej wypadków. Przy 4 już nikt nie wychodzi w góry.
- Dokonaj na miejscu oceny pogody, śniegu (świeży, przewiany, mokry, stary), terenu, ludzi i planu czasowego. Czynniki które zwiększają ryzyko to przewiany śnieg, duża grupa, zła widoczność, duże i strome zbocze, zbocze po stronie północnej, ryzykowne zbocze powyżej nas. Zbocza zacienione są najbardziej zagrożone zejściem lawin.
- Podczas wycieczki w górach należy zachować odstępy. Kiedy idziecie zbyt blisko siebie, lawina może porwać wszystkich uczestników wycieczki. Na podejściu to minimalnie 15 metrów, na zejściu (zjeździe) zdecydowanie więcej. Najwięcej wypadków w Tatrach powodują niewielkie lawiny typu deska śnieżna o wymiarach 50 na 100 metrów. Ciężar osób powoduje, że zaczynają się zsuwać z masami nawianego, źle związanego z podłożem śniegu.
Więcej informacji o lawinach można znaleźć w książce „Lawiny. Poradnik dla narciarzy i turystów”. Sam mam ją już w swojej biblioteczce. Będzie je można wkrótce wygrać na fanpage’u Pomoc to moc. Zainteresowani mogą także wziąć udział w opisywanym kursie lawinowym. Kurs obywa się w weekend i jest podzielony na dwa bloki teoretyczne i dwa praktyczne.
Po kursie ze zdecydowanie większą rozwagą podchodzę do moich wypraw górskich. Nie mogę już sądzić, że lawiny zdarzają się tylko innym. Nigdy nie wiadomo, kiedy zejdzie lawina i kogo porwie. Oczywiście nie mogę przewidzieć, jak zachowam się kiedy znajdę się w lawinie. Tego z oczywistych powodów nie ćwiczyliśmy. Ale wiem już jak udzielić pomocy osobie zasypanej i jak zachować podstawowe zasady ostrożności.
Zdjęcia 1, 3, 4, 5, 7 wykonał Paweł Prasuła