Kingsman to komedia sensacyjna – widzowie śledzą perypetie szpiegów tajnej organizacji z Londynu. Film powstał na bazie komiksu Secret Service Marka Millara i Dave’a Gibbonsa. Nie będę streszczać scenariusza i psuć zabawy przyszłym widzom. Zgodnie z moją specjalnością, skoncentruję się na stroju.
Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc na początku filmu Kingsman tajne hasło: „Oksfordy, nie szkoty” („Oxfords not brogues”). Osoby nie obeznane z klasycznym ubiorem zapewne nie wiedzą, że oksfordy to buty z zamkniętą przyszwą, ale bez dziurkowania na noskach. Szkoty, zwane też u nas golfami lub brogsami, są ozdobione właśnie charakterystycznymi wycięciami.
Ostoja klasyki
Film to ciekawa propozycja dla każdego mężczyzny, który interesuje się klasyczną elegancją. Ubrań przewija się przez ekran bardzo dużo i bynajmniej nie giną w tle. Są bardzo istotnym elementem opowieści, co się rzadko zdarza, wręcz stanowią jeden z tematów – ale o tym później. Siedziba organizacji szpiegowskiej mieści się w pracowni na Savile Row. Dom krawiecki Kingsman jako żywo przypomina słynnego Huntsmana z tejże ulic, którego zresztą kiedyś opisałem na blogu. Wiele scen nakręcono wewnątrz tego właśnie zakładu. Nawet wystawa jest ta sama, zmieniła się jedynie nazwa firmy na szybie.
Zwolennika klasycznej mody czeka sporo przyjemności. Szpiedzy występujący w filmie noszą garnitury dwurzędowe, białe koszule na spinki, klubowe krawaty, szelki na guziki i jedwabne poszetki. Podstawą tych zestawów są oczywiście oksfordy. Do najciekawszych gadżetów należy elegancki parasol, służący jako tarcza i strzelba. Wrażenie psują tylko krawaty, kiepsko zawiązane przy użyciu masywnego windsora.
W trakcie seansu moją uwagę zwróciło kilka bon motów, zwłaszcza ten: „Szyty na miarę zawsze pasuje”. Czy faktycznie tak jest? Wiele zależy od umiejętności krojczego. Nie mam natomiast zastrzeżeń do dialogu, który pojawia się pod koniec filmu – kiedy młody adept zawodu szpiega Eggsy pojawia się w swoim pierwszym garniturze, zostaje powitany słowami: „looking good”. Z uśmiechem odpowiada: „feeling good”. To świetna ilustracja dla powtarzanej przeze mnie od dawna tezy, że dzięki garniturowi nie tylko lepiej wyglądamy, ale też przybywa nam pewności siebie. Kluczowe jest to, jaki wpływ ma garnitur na nas samych, am wygląd to kwestia wtórna.
Marka odzieżowa
Kingsman pod względem scenariusza, reżyserii czy aktorstwa nie jest dziełem nowatorskim. Zresztą ma charakter bardziej pastiszu, humoreski. Co innego stanowi o unikatowości tej produkcji – mianowicie nowe podejście do biznesu odzieżowego. Po raz pierwszy w historii kina na potrzeby filmu powstała nowa marka odzieżowa! Zazwyczaj korzystano z produktów wielu firm, które płaciły producentowi za lokowanie produktu (dobrze znany przykład to seria filmów z Jamesem Bondem). Rzadziej decydowano się na powierzenie uszycia całej garderoby jednej marce (Giorgio Armani – Amerykański Żigolak, Brooks Brothers – Wielki Gatsby).
Pomysł na własną markę narodził się w głowie reżysera filmu Matthew Vaughna oraz kostiumografki Arianne Phillips. Ciekawe, czy to na zawsze zmieni podejście twórców kina do biznesu odzieżowego. Podobno Kingsman jako marka ma mocne podstawy i będzie funkcjonować nawet, jeśli film nie odniesie sukcesu. Mówi się, że już trwają prace nad następną kolekcją, a o drugiej części filmu nic przecież nie wiadomo. Zastanawia mnie, czy w takim razie film powstał po to, by wypromować nową markę ubrań.
Produkty Kingsman są dostępne w sklepie internetowym Mr. Porter. Kolekcja składa się łącznie z 60 sztuk ubrań i dodatków. Oprócz własnej marki, pod którą funkcjonują garnitury i marynarki, w sklepie pod zakładką Kingsman można znaleźć też kapelusze od Lock & Co, okulary od Cutler and Gross, koszule od Turnbull and Asser, buty od George Cleverley, krawaty od Drake’s of London i parasole od Swaine Adeney Brigg. Produkt flagowy, czyli garnitury dwurzędowe, pochodzą z manufaktury Cheshire Bespoke. Każda z wymienionych firm cieszy się uznaniem wśród brytyjskich dżentelmenów.
Matthew Vaughn pokazał w filmie klasyczny angielski garnitur w wersji dwurzędowej. Takie właśnie ubranie stara się też uczynić specjalnością swojej marki. „Nie mogliśmy po prostu zaprojektować granatowej jednorzędówki na dwa guziki i czekać, aż ktoś przyjdzie to kupić” – tłumaczył dziennikarzowi „Finacial Times”. „Takie garnitury są wszędzie, my postawiliśmy na dwurzędówki”. Zagadką pozostaje, jak rynek na to zareaguje. Obiecuję tę sprawę obserwować, pewnie odniosę się do niej, kiedy będzie już można wyciągnąć wnioski.
Tajemnicą poliszynela jest to, że dwurzędówki nadal się nie sprzedają. Od kilku lat powracają do kolekcji wielu firm, ale nadal nie znajdują popytu. Marka Kingsman zdecydowanie stawia właśnie na garnitur dwurzędowy, odwołując się do klasycznej angielskiej elegancji i tradycji brytyjskiego rzemiosła. Projektanci postawili na marynarkę typu 6×2, o kieszeniach prostych z patkami. Ramiona wypełniono z umiarem. Klapy są szerokie, co dodaje marynarce dostojeństwa. W przypadku doboru materiałów projektanci też poszli na całość i wybrali m.in. mało popularny prążek. Pozostałe desenie to angielska klasyka: kratka księcia Walii i żabie oczko.
W przeciwieństwie do trendów widocznych w ostatnim filmie z Jamesem Bondem dopasowanie można uznać za tradycyjne. Marynarka nie jest opięta ani przykrótka, nogawki są stosunkowo szerokie. Kingsman idzie w poprzek aktualnych prądów w modzie. Ta zupełnie nowa marka wyraźnie kreuje się na ostoję klasyki.
Garniturowy panteon
Film w znacznej mierze jest pochwałą tradycyjnej mody. Jeden z bohaterów nazywa garnitur zbroją współczesnego dżentelmena. Nie do końca się z tym mogę zgodzić, bo noszenie garnituru nie stanowi o dżentelmeństwie właściciela. Elegancki ubiór to po prostu cenne narzędzie, pomagające ukryć nasze słabości, dodające nam odwagi. Szerzej pisałem o tym w tekście Czym jest garnitur.
W filmie bardzo ciekawie wygląda zestawienie dwóch wyraźnie odróżniających się od siebie grup społecznych: mamy sportowe ubrania klasy robotniczej i eleganckie garnitury wyższej klasy średniej (nawiązujące oczywiście do stroju angielskiej arystokracji). Dobry przykład to scena, w której Harry Hart w świetnym garniturze rozprawia się z odzianą w dresy klientelą jednego z pubów na przedmieściach Londynu. W Anglii bardzo mocno zakorzeniła się hierarchia społeczna, jest to nieporównanie bardziej widoczne niż choćby w Polsce. Przynależność klasowa wyraźnie objawia się w akcencie, zachowaniu i oczywiście ubiorze. Osobom zainteresowanym tematem polecam książkę antropolożki społecznej Kate Fox Przejrzeć Anglików.
Film Vaughna zapowiadano jako wspaniałą ucztę dla fanów klasycznej elegancji angielskiej, ale w porównaniu z Wielkim Pięknem zasługuje co najwyżej na miano obiadu. Czegoś mi w Kingsmanie zabrakło. Po filmie nie czułem impulsu, żeby następnego dnia założyć dwurzędówkę. Może to kwestia trudności w utożsamieniu się z bohaterami? Historia jest zbyt naciągana, żebym potrafił się z wykreowanymi postaciami zaprzyjaźnić. Trochę się zresztą wynudziłem, a przecież tylko te filmy, do których chcemy wracać, potrafią skutecznie wypromować jakiś trend w męskiej modzie. Może jestem już za stary na pastisz inspirowany komiksem? Ciekawi mnie natomiast, jak film zostanie odebrany przez młodszych widzów. Być może zachęci ich do noszenia garnituru, który, jak widać na ekranie, nie musi być traktowany jak ciało obce?
Jeśli lubisz moje recenzje zapoznaj się także z:
Skyfall – https://www.szarmant.pl/recenzja-filmu-skyfall-james-bond
Wielki Gatsby – https://www.szarmant.pl/wielki-gatsby
Wielkie Piękno – https://www.szarmant.pl/wielkie-piekno
Wilk z Wall Street – https://www.szarmant.pl/power-suit-i-wilk-z-wall-street