„Jeśli chodzi o samą przymiarkę, byłem zaskoczony, jak marynarka dobrze leży. Widać tu wpływ nieznanej w Polsce (poza Gdynią) szkoły krawiectwa z Odessy.”
Relacja z pierwszej miary garnituru na lato u Sebastiana Żukowskiego
Sebastian Żukowski to młody krawiec. Ma 37 lat, jest więc młodzieniaszkiem w tym fachu, mimo że szyje już od 21 lat. Swoje pierwsze kroki stawiał u Janusza Wiśniewskiego w Gdyni. Do krawca Wiśniewskiego zawsze było bardzo trudno się dostać. Mistrz brał na staż tylko najlepszych. Sebastian wspomina, że miał dużo szczęścia, że mógł zdobywać nauki w tym zakładzie. Poznał tam znakomitego krojczego z Ukrainy, Siergieja Tarasenko, absolwenta Szkoły Szycia i Kroju z Odessy. Krawiec z Ukrainy kroił w zupełnie inny sposób niż polscy krawcy. Przy pierwszej mierze to nie był wór, który trzeba pospinać, a dobrze leżący zarys garnituru. Wymaga to większej odwagi i pewnej ręki w procesie krojenia.
Od czerwca zeszłego roku Sebastian Żukowski ma swoją pracownię na ulicy Andersa w Warszawie. Wcześniej przez trzy lata szył na Stalowej na Pradze Północ. A niewiele osób wie, że zaczynał siedem lat temu na warszawskiej Starówce przy ulicy Świętojańskiej, naprzeciwko kościoła św. Anny.
Zalety współpracy z nielicznymi młodymi krawcami są takie, że oni rozumieją bezbłędnie potrzeby pokolenia współczesnych elegantów, wychowanych na zagranicznych blogach i fachowej literaturze. Zresztą sam Sebastian mówi, że to sama przyjemność szyć garnitur dla kogoś, kto potrafi to docenić. Odrabiając pracę domową i przychodząc z projektem, na pewno zyskamy sympatię mistrza.
Kiedy podczas moich wizyt z tkaninami w jego pracowni wspomniałem, że zbliża się lato, a ja nie mam w czym chodzić, Sebastian zaproponował uszycie garnituru. Wybieranie materiału na lato zabrało mi kilkanaście dni. Wahałem się między Fresco J&J Minnis a Frontier Harrisons of Edinburgh. Jednak Fresco nie miało tak pięknego i intensywnie wakacyjnego niebieskiego koloru. Ponadto było bardziej szorstkie w dotyku, a ja nie należę do gruboskórnych mężczyzn.
Sam materiał to tropik firmy Harrisons of Edinburgh. Należy do jednego z tańszych w ofercie firmy Harrisons, a według dyrektora James Dunsforda, jest bestsellerem wśród osób pracujących w klimatyzowanych pomieszczeniach. Ma splot otwarty, delikatnie prześwitujący, ale jego stosunkowo wysoka gramatura 310 g gwarantuje lepsze układanie się niż lżejszych tropików. Splot otwarty z kolei zapewnia dużą oddychalność tkaniny. Czy garnitur sprawdzi się w upały powyżej 30 stopni C, tego nie wiem. Na pewno będzie za lekki na polską zimę. W każdym razie właściwości Frontiera docenili także Tony Blair i Gordon Brown, którzy uszyli sobie garnitury z tego materiału podczas urzędowania na Downing Street. Z góry uprzedzam, że do polityki się jednak nie wybieram.
Po wyborze tkaniny zacząłem zastanawiać się nad projektem. Początkowo miała to być jednorzędowa marynarka z nakładanymi kieszeniami. Jednak po doświadczeniach z flanelą rezygnuję z takich kieszeni. Lubię nosić rzeczy w zewnętrznych kieszeniach marynarki, przez co nakładane kieszenie zbytnio się wypychają. Należy nosić je zaszyte, co jest dla mnie nie do zaakceptowania. Podobnie jest z kieszeniami w spodniach na ramki. Sam fason miał być na jeden guzik, ale stanęło w końcu na padoku. Ja po prostu lubię realizować nietypowe zamówienia, które, mam nadzieję, staną się jednym z wyróżników mojego bloga.
Jak widzicie, w padoku postanowiliśmy pójść wzorem JFK i księcia Windsoru, a nie drogą ilustracji z Apparel Arts. Jeśli chodzi o wzrost, to mam 185 cm, tyle że to wciąż za mało na klasycznego padoka. Postanowiliśmy obniżyć dolny guzik poniżej talii, a górny będzie zlokalizowany powyżej. Sebastian chce marynarkę jeszcze bardziej rozszerzyć na dole, przy połach. Zgodnie z moją sugestią tak skrojona marynarka będzie się bardziej uśmiechać. Tym razem kieszenie będą bardzo tradycyjne, proste, z patkami, zrezygnowałem też z biletówki. Marynarka będzie na brzegach ręcznie stebnowana, co ma nadać jej bardziej sportowy charakter.
Jeśli chodzi o samą przymiarkę, byłem zaskoczony, jak marynarka dobrze leży. Widać tu wpływ nieznanej w Polsce (poza Gdynią) szkoły krawiectwa z Odessy. A spodnie to już była prawdziwa poezja, po założeniu nie chciałem już z nich wychodzić. Sebastian mówi, że to zasługa dwóch zakładek, które dają tak dużą wygodę i swobodę ruchu. Zobaczymy, jak tak uszyte spodnie sprawdzą się w użyciu.
Fot. Maciej Cioch
Sebastian Żukowski
Gen. Władysława Andersa 21A/1, 00-159 Warszawa
tel. +48 502-064-311