To już ostatnia odsłona cyklu. Na mapie męskiej blogosfery jest jeszcze parę interesujących punktów, ale żeby Was nie zanudzić, trzeba dokonać wyboru. Przedstawiam moje spojrzenie na dwóch blogerów bardzo popularnych oraz czterech, którzy jak na razie rozpoznawalni są głównie wśród pasjonatów. (Autor: Łukasz Łoziński)
Mr. Vintage
Od początku wiedzieliście, że nie sposób go pominąć. Rozpisywała się o nim prasa, a i Wy dobrze znacie blog Michała Kędziory. Pewnie wielu ma też na półce poradnik, który recenzowałem. Napiszę więc tylko o trzech szczególnych zaletach Kędziory.
Po pierwsze kolory. Jaskrawe spodnie to znak firmowy Mr. Vintage, na co zwracano już uwagę. Kędziora unika zestawów monochromatycznych, niemal zawsze wprowadza do swoich stylizacji dużo koloru. Nawet w pozornie ogranym ubiorze – niebieska marynarka, beżowe spodnie – wyróżnia się intensywnością barw. Czasami szuka delikatnej harmonii stonowanych tkanin, tylko z lekka ją przełamując, ale częściej stawia na odważny kontrast.
Ja najbardziej cenię wpisy, w których Kędziora uczy wykorzystywania barw uznawanych za niezbyt eleganckie, jak wojskowa zieleń czy intensywny fiolet. Te artykuły są dla mnie przykładem smaku trochę dekadenckiego, który wymaga kształcenia i wyczucia – tak jak wtedy, gdy się używa w kuchni mocnych serów pleśniowych. Przesadą można wszystko zepsuć, ale przy większych umiejętnościach uzyskuje się połączenia niepowtarzalne.
Po drugie otwartość. Parę lat temu wadą wielu blogów było doktrynerstwo. Kategoryczne sądy i pełne fachowych terminów dyskusje pod wpisami działały odstręczająco. Kędziora od dawna pokazuje, że eleganckim stylem można się po prostu bawić, choćby nosząc krawat ze sportową kurtką (ale nie w ten sam sposób, co studenci podczas sesji zimowej!).
Po trzecie nauka kupowania. Kędziora nie starał się wszystkich czytelników przekonać od razu do bespoke, przeciwnie, zachęcał, aby zrobili choć niewielki postęp, wyszukując odzież wyższej jakości w sklepach internetowych. Autorytet blogera przysłużył się też przełamywaniu stereotypu, zgodnie z którym nie warto kupować w secondhandach, dopóki nie przymieramy głodem. W niektórych rejonach naszego kraju sklep z odzieżą używaną jest przecież jedynym miejscem, gdzie można dostać długą marynarkę z szerokimi klapami czy jedwabny krawat z haftowanym motywem. Umiejętność szperania pozwala wzbogacić garderobę o rzeczy wyjątkowe.
Jakub Roskosz
Ten blog świetnie pokazuje zmiany, jakie nastąpiły od momentu, gdy powstały pierwsze polskie strony o męskiej modzie. O ile wtedy autorzy musieli zainwestować bardzo wiele energii, aby zaistnieć, o tyle Jakub Roskosz, który założył stronę w 2013 roku, wkrótce mógł nawiązać współpracę ze znanymi markami. Nie piszę tego, by mu cokolwiek wypominać, przeciwnie, można się cieszyć, że duże firmy potrafią dziś szybko zauważyć potencjał blogera.
Stylizacje Jakuba są interesujące (zwłaszcza ta, z ciekawą kamizelką i pięknym krawatem), choć nieraz daleko im do doskonałości. Ja zaglądam na jego stronę przede wszystkim ze względu na artykuły o kultowych markach (na przykład o Ralphie Laurenie), poza tym świetny był wywiad z Danielem Kiestrą, posiadaczem fantastycznej kolekcji krawatów.
Warto jeszcze wspomnieć, że Roskosz bardzo docenia znaczenie zegarków, którym wydzielił osobny dział na stronie. To słuszny kierunek, bo znam co najmniej kilku maniaków chronometrycznych, a na stronach o modzie traktuje się te dodatki trochę po macoszemu.
Blue Loafers
Ubraniom prezentowanym na blogu Mikołaja Pawełczaka nie można odmówić wyjątkowości. Moim zdaniem jego najlepszą wizytówką jest zestaw z dwurzędowym garniturem od Suit Supply. Delikatna wełna super’s 130 ma niezbyt często spotykany deseń – na średnioszarym tle jasne i ciemne prążki. Również fason jest oryginalny – zwracają uwagę bardzo szerokie i mocno zaostrzone klapy. Zestaw biurowy, ale zupełnie inny choćby od tradycyjnego granatu w biały prążek. Całości dopełniają nakładane kieszenie, charakterystyczne dla mody weekendowej.
Taki garnitur w zestawie z białą koszulą konotuje profesjonalizm, ale też sporą dozę fantazji. Zwłaszcza, że kropkę nad i stawia zielony krawat z szantungu, tkaniny często noszonej przez Pawełczaka. Wśród pasjonatów męskiej elegancji trwa dziś moda na knity. Krawat z szorstkiego jedwabiu zwanego szantungiem ma podobne cechy, a nie jest tak ograny, więc przypuszczam, że niedługo stanie się obiektem pożądania.
Zaletą Blue Loafers jest angielska perspektywa. Pawełczak mieszka w Londynie i dość często relacjonuje ważne dla świata mody wydarzenia. Interesująco prowadzone są także wywiady pojawiające się na Blue Loafers – Pawełczak unika zadawania stereotypowych pytań krawcom czy projektantom. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia to język. Drobne potknięcia się blogerom wybacza, ale brak polskich znaków to przesada. Dziś barierami technicznymi trudno się już zasłaniać.
Jan Adamski
Wielu z Was domagało się uwzględnienia tego bloga w zestawieniu i słusznie, choć przyznaję, początkowo byłem sceptyczny. Z jednej strony Jan Adamski to postać niezwykła, bo wśród blogerów modowych dominują ludzie znacznie młodsi, a wiek nie pozostaje przecież bez wpływu na styl. Co innego podoba się i przystoi dwudziestolatkom, co innego mężczyznom dojrzałym (bez przesady, ale jakaś zależność tu jest). Adamski dla panów w kwiecie wieku może być szczególnie ważnym punktem odniesienia.
W czym problem? Otóż niektóre stylizacje (na przykład w tym wpisie) tak dalece odbiegają od mojego gustu, że byłem skłonny Adamskiego pominąć. Inne jednak są dużo lepsze, na przykład powyższa.
Stylizacje to zresztą tylko część bloga. Adamski zaskakuje pomysłowością w doborze tematów. Kiedy pisze o ikonach stylu, czasem przybliża sylwetki ludzi, o których nigdy nie słyszałem, jak Hirofumi Kurino. We współczesny sposób, pod kątem estetycznym omawia stroje ludowe, co dla mnie jako antropologa jest szalenie interesujące. Niedawno ukazał się sążnisty, starannie przygotowany tekst o panamach, którym Adamski ostatecznie mnie przekonał. Na pewno będę wracał na jego blog.
Casualism
Casualem zajmuje się wielu blogerów, stylistów i dziennikarzy – to przecież najpopularniejszy sektor mody. Wszyscy nosimy rzeczy tego typu, podobno nawet Roman Zaczkiewicz nie trenuje biegów w garniturze. Brak rygorów związanych z casualem czasem okazuje się ułatwieniem pozornym, bo trudno nam ocenić, co zrobi dobre wrażenie.
Jest też inny problem. Mężczyzna, który już przyzwyczaił otoczenie, że nosi marynarki i poszetki, w bluzie z dużym logotypem wzbudzi sensację nie mniejszą niż wtedy, gdy po raz pierwszy „wystroił się” bez okazji.
Warto szukać wariantu pośredniego i nie musi to być smart casual, w grę wchodzi przecież klasyka tak zwanej mody ulicznej. Dobre wzorce dostarcza pan Bigwig. Klasyczna ramoneska, pleciony pasek, warkoczowy kardigan, szara bluza, proste levisy… Wszystko bez zbędnych przeszyć, udziwnień, naszywek. I to przeważnie w fasonach, które podkreślają naturalne walory męskiej sylwetki, nie zniekształcają jej, jak modne ostatnio portki z niskim krokiem.
Styleman
Stylizacje prezentowane na blogu Ireneusza Korzeniewskiego bardzo chętnie oglądam, nieraz z podziwem, ale raczej nie naśladuję. Nie wynika to wyłącznie z braku odwagi (choć czerwone spodnie w szkocką kratę to nie lada wyzwanie), ale też z przekonania, że w takich zestawach błąd w doborze fasonów i barw łatwo może całość uczynić śmieszną. Tu trzeba wiele wyczucia, którego dopiero się uczę.
Znowu pojawia się kwestia wieku. Mężczyzna z biegiem lat nabiera obycia i pewności siebie. Sposób noszenia jeansowego kompletu decyduje o jakości całej sesji. Z kolei w intensywnie czerwonych spodniach i z chusteczką pod szyją młodzian wyglądałby co najmniej zabawnie.
Znaczenie ma też zasobność garderoby – jedynie spora liczba stylowych koszul, obuwia i dodatków pozwala prowadzić blog podobny do Stylemana. Może nie ma tu bogactwa zatrważającego, ale takiej szafy nie buduje się w miesiąc. A mokasyny z szyszkami, czerwone skarpety i takaż poszetka potrafią dodać sporo uroku z pozoru zwyczajnemu zestawieniu.
Charakterystyczne dla Korzeniewskiego jest testowanie fasonów zupełnie ekscentrycznych. Niewielu poza nim włożyłoby marynarko-kamizelkę i koszulę z nadrukiem imitującym krawat, więc osoby szukające śmiałych eksperymentów z pewnością powinny odwiedzać Stylemana. Korzeniewski rzadko porozumiewa się z odbiorcami za pomocą tekstu, ale to można wybaczyć, bo treść wizualna mówi sama za siebie.
Nieobecni
Oprócz stron wymienionych w przeglądzie obserwuję też blogi Łukasza Podlińskiego (prezentuje stylizacje różnego typu, od sportowych do smart casualu) i Alberta Borowieckiego (dużo o zegarkach). Na razie nie jestem ich fanem, ale patrzę uważnie, jak się sprawy rozwijają. Pewnie kiedyś o nich napiszę w kolejnej odsłonie przeglądu.
Podobnie jak wielu z Was czytuję też Czas Gentlemanów i bardzo go cenię, zwłaszcza za wpisy prezentujące pogłębione spojrzenie na męski ubiór (polecam takie teksty jak Modniś w mundurze czy Kulturowa historia trencza). Zakres zainteresowań Łukasza Kielbana jest jednak tak szeroki, że po prostu głupio mi go nazywać blogerem modowym, zresztą w ostatnim czasie nie pojawia się na jego stronie zbyt wiele wpisów dotyczących stroju. Jest za to mnóstwo porad, których raczej nie znajdziecie u osób wymienionych powyżej. Jeśli macie ochotę poczytać o klasycznych fryzurach męskich albo dowiedzieć się, jak powinniście dbać o swoje ubrania, jeśli interesuje Was majsterkowanie albo domowe piwowarstwo, zajrzyjcie koniecznie na Czas Gentlemanów.
Podsumowanie
Wśród polskich blogerów modowych kilka osób prezentuje stylizacje bliskie perfekcji, czasem wręcz porywające. Gonią ich pozostali, którzy ciągle się rozwijają. Wszyscy spośród opisywanych panów przywiązują dużą wagę do zdjęć, a część zapewnia odbiorcom także teksty na wysokim poziomie. Niektóre z powodzeniem mogłyby się ukazywać w wysokonakładowej prasie, zainteresowałyby bowiem nie tylko pasjonatów. Oczywiście wpisy części blogerów pozostawiają wiele do życzenia, myślę jednak, że z czasem staną się trochę bardziej profesjonalne, nie tracąc osobistego charakteru.
Jestem molem książkowym, ale gdy chodzi o modę chętniej zaglądam na blogi niż do publikacji papierowych. To kwestia nie tylko wygody i darmowego dostępu do wiedzy. Sieć góruje nad książkami błyskawicznym tempem reakcji na nowe trendy oraz łatwością dyskusji. Zdecydowanie częściej wchodzę na strony prowadzone przez Polaków, którzy odnoszą się wprost do naszych potrzeb, czują, jaki mniej więcej poziom wiedzy ma krajowy czytelnik i czego aktualnie w naszej modzie brakuje.
Oczywiście zasady klasycznej elegancji nie zmieniają się z dania na dzień, książki na ich temat nie są więc przeznaczone wyłącznie dla pasjonatów. Ale żeby owe reguły naprawdę zrozumieć, trzeba też zobaczyć kilkadziesiąt stylizacji fatalnych i kilkadziesiąt udanych, lecz wadliwych. Wdać się w dyskusję na ten temat, wymienić praktycznymi informacjami. Bez blogów zatem ani rusz.
W pierwszej części cyklu omówiłem styl z następujących blogów: Macaroni tomato, Miler szyje i Studencka elegancja
https://www.szarmant.pl/blogerzy-modowi-1
W drugiej części cyklu napisałem o: Ekskluzywny Menel, Secondhand Dandy i Outdersen
https://www.szarmant.pl/blogerzy-modowi-2
PS Na zdjęciu u góry Styleman (fot. Darek Dąbrowski). Dziękuję wszystkim blogerom za zgodę na wykorzystanie fotografii.