Idziemy za ciosem, czas zmierzyć się z kolejnymi stronami dla stylowych mężczyzn. Nie jest to ranking – o kolejności zadecydowała, podobnie jak w poprzednim tekście, chęć przedstawienia narracji barwnej i różnorodnej. Zaczynamy od bloga, który raczej nie jest często odwiedzany przez czytelników Szarmanta. A może się mylę? (Autor: Łukasz Łoziński)
Ekskluzywny Menel
Blog Kamila Pawelskiego tworzy intrygującą całość. Strona wyróżnia się już na pierwszy rzut oka – nowoczesnym interfejsem, maksymalnie eksponującym duże, a przy tym bardzo atrakcyjne fotografie (autorem większości jest Mateusz Pawelski). Takie rozwiązanie nie sprawdziłoby się raczej na blogach, które ze względu na poradnikowy charakter wymagają większej łatwości w nawigowaniu. Tu jednak chodzi głównie o to, żeby się skoncentrować na estetyce, poprzez obcowanie ze zdjęciami wykształcić w sobie uważność na barwy otoczenia i – przede wszystkim – ubioru.
Zasadniczą część strony stanowią stylizacje (Lookbook), prezentowane bez szczegółowych opisów. Te nie są niezbędne, bo Menel stawia na wyrazistość zestawów, opartych zazwyczaj na kontraście. Chodzi nie tylko o kolory, ale też o style i śmiałe przełamywanie konwencji. Dobrym przykładem jest płaszcz z Atelier Zabłotny, będący niemal klasyczną, formalną dyplomatką, tyle że uszytą z tkaniny o intensywnie musztardowej barwie, wykończoną metalowymi guzikami.
Te niuanse wychwycą tylko niektórzy, ale Pawelski na detalach nie poprzestaje. Musztardowy płaszcz nosi do sportowych butów w stylu retro, poszarpanych jeansów i czapki z daszkiem. I to chyba trafnie ilustruje filozofię Ekskluzywnego Menela – wybierać się w stronę klasycznej elegancji, ale zderzać ją z ubiorem codziennym lub o kontrkulturowych konotacjach. Dotąd sądziłem, że o dziurawych jeansach trzeba zapomnieć, bo czasy Nirvany i Alice in Chains bezpowrotnie minęły. Jak widać, wszystko jest kwestią wyczucia. A jak ktoś ma drwalską brodę, to kozacko wygląda nawet w espadrylach w kwiatki.
Secondhand Dandy
Dawid Tymiński pisanie bloga łączy z karierą subiekta we wrocławskiej Renomie (ci Niemcy potrafili budować domy towarowe!) i studiami w zakresie komunikacji wizerunkowej. Trzeba przyznać, że jego własny wizerunek spełnia obietnicę zawartą w nazwie bloga. Zdecydowana większość rzeczy składających się na prezentowane stylizacje to ubrania, na które większość młodych ludzi po prostu stać (przynajmniej od czasu do czasu), bo wzięte są z H&M, Massimo Dutti, Zary czy z tytułowych secondhandów. Wysmakowane dodatki – krawaty w duże paisley, wpinki do butonierki, niecodzienne okulary – dodają całości dandysowskiego sznytu.
Zaletą Dawida jest też to, że posiada sporą wiedzę teoretyczną, którą potrafi twórczo wykorzystać. Czy spodoba się Wam jego zestaw złożony z kilku odcieni czerni, noszony przed zmierzchem, wbrew zasadom etykiety – to już osobna kwestia. Ważne, że jest nad czym dyskutować.
Warto też wspomnieć, że Dawid jest niezłym mówcą, o czym można się przekonać, słuchając jego poradników na YouTube. Ze stylem oratorskim współgra niezbyt sieciowy sposób pisania – pełnymi zdaniami, z użyciem spójników i słów nieznanych większości dwunastolatków – zupełnie niezgodny z formatem tekstów stosowanym przez duże portale. I dobrze, skoro mało kto czyta dziś Prousta i Wilde’a, to chyba blogerzy muszą się zająć krzewieniem odrobiny snobizmu, dzięki któremu rzeczywistość staje się ciekawsza. I pewnie niewielu czytelników zechce naśladować ekscentrycznie podkręcone wąsiki Dawida czy nawet jego błękitną marynarkę, ale przynajmniej wyrobią sobie opinię.
Outdersen
Dla kontrastu z dandysem lubującym się w niecodziennych zestawieniach kolorystycznych zajrzyjmy teraz na stronę Łukasza Masłowskiego. Jej autora trudno nazwać zachowawczym, choć, paradoksalnie, opiera się niemal całkowicie na tradycyjnie męskich barwach: szarości, granacie, błękicie, brązie. Z rzadka urozmaica te zestawienia beż, krem czy przygaszona zieleń.
Również kroje zazwyczaj są klasyczne, zabawa polega na doborze tkanin, przeważnie miękkich i matowych, ale nieraz ciekawie grających w świetle, jak garnitur ze spranej bawełny. Masłowski, jako jeden z niewielu blogerów, stawia na zestawy bardzo subtelne, których siła polega nie na szczególnej efektowności jednego czy kilku elementów, ale na doskonałym dopasowaniu wszystkich ubrań – do modela i do siebie nawzajem. Oczywiście każdemu się zdarzają niedociągnięcia, ale tutaj trzeba by ich szukać naprawdę długo. Co więcej opisy są przejrzyste i staranne, sprawnie operujące fachową terminologią.
Trzeba jeszcze pochwalić obuwie. Masłowski chętnie nosi monki i mokasyny (żeglarskie albo z szyszkami), wciąż rzadko widywane w Polsce, choć, jak się okazuje, czasem ładny fason można dostać w sieciówce. Dodatkowo blog okraszają wpisy poradnikowe czy dotyczące nowych trendów – ciekawy był na przykład artykuł o Pitti Uomo 87.
Warto też zwrócić uwagę na walory estetycznie nie związane bezpośrednio z ubiorem. Po pierwsze minimalistyczny design strony jest jak głęboki oddech świeżego powietrza w porównaniu z pstrokacizną popularnych portali. Po drugie ze stonowanymi stylizacjami świetnie korespondują zdominowane przez szarość plenery wykorzystywane na potrzeby sesji (zdjęcia wykonuje Patrycja Rychlik). Po trzecie, ale nie mniej ważne, Masłowski ma urodę modela – nie udawajmy, że to bez znaczenia w przypadku faceta, który pokazuje swój styl tysiącom odbiorców.
No a Styleman i Mr. Vintage?
W pierwszej części cyklu obiecałem napisać o tych dwóch panach i z pewnością zrobię to wkrótce. Nie sposób ich przecież w moim przeglądzie pominąć – obaj mają bardzo mocną markę i spore zasługi dla polskiej mody. Uzgodniliśmy z Romanem Zaczkiewiczem, że w przyszłym tygodniu ukaże się następny artykuł. W nim moje spojrzenie na dwóch gigantów będzie zestawione z prezentacją nieco mniej popularnych blogerów. Czyli kogo dokładniej? Niespodzianka.
PS Na zdjęciu u góry Dawid Tymiński (wpis Błękit nie bazowy – fot. Maciej Gajdur, Wro Street Fashion). Dziękuję wszystkim blogerom za zgodę na wykorzystanie fotografii.