Jednym ze zjawisk, które odróżniają blogosferę od tradycyjnych mediów jest nowy sposób pojmowania konkurencji. Gwiazda jednej stacji telewizyjnej nie może się pojawić w innej, a w radiu X nie wypada używać nazwy rozgłośni Y. Wśród blogerów nie obowiązuje zwyczaj zmuszający do udawania, że konkurencja nie istnieje. (Autor: Łukasz Łoziński)
Czasem brak takiej normy skutkuje niczym nie skrępowanym hejtowaniem rywali, ale w tej części Internetu, którą najchętniej odwiedzam, panuje wzajemny szacunek. Oczywiście nie oznacza to, że blogerzy ze sobą nie rywalizują, ale wychodzą chyba z założenia, że zwrócenie uwagi odbiorców na ciekawe osobowości internetowe zwiększy zainteresowanie blogosferą w ogóle. Nie bez znaczenia są też względy towarzyskie. W tak niewielkiej grupie jak autorzy blogów o męskiej elegancji niemal wszyscy znają się osobiście – czasem ze studia telewizyjnego albo rozdania nagród, czasem ze spotkań towarzyskich i długich rozmów o modzie.
To z pewnością sprzyja nawiązaniu współpracy lub po prostu wyrażeniu uznania dla czyjejś pracy. Efekt jest taki, że Michał Kędziora poleca na swojej stronie blog Szymona Jeziorko, ten z kolei chwali tkaniny dystrybuowane przez Studio Szarmant. Raczej nie widać w tym środowisku śmiesznego lęku przed podaniem linku do konkurencji. Ale nie ukrywam, że trochę się zdziwiłem, kiedy Roman Zaczkiewicz zaproponował, abym napisał czytelnikom Szarmanta, co jest moim zdaniem najciekawsze na innych blogach.
Kiedy już ochłonąłem, zabrałem się ochoczo do przygotowania artykułu. Przez ostatnie trzy lata spędziłem sporo czasu, śledząc blogi o męskiej elegancji, więc pozwólcie, że ton mojej wypowiedzi będzie odrobinę osobisty.
Macaroni Tomato
Tak muszę zacząć, bo, oprócz Szarmanta, to właśnie strona Wojciecha Szarskiego była moim pierwszym podręcznikiem stylu. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak bogatą tradycję ma klasyczna elegancja. Stare zasady wiele problemów rozwiązują za nas, a ich znajomość stanowi świetny punkt wyjścia do eksperymentów, których na Macaroni Tomato nie brakuje.
Szarski jeszcze parę lat temu pracował jako scenarzysta filmowy i żywy sposób pisania jest jego znakiem rozpoznawczym. Wśród pierwszych tekstów na blogu (jeszcze pod adresem macaronitomato.blogspot.com – dwa lata temu nastąpiły przenosiny na profesjonalnie przygotowaną stronę macaronitomato.com/themagazine) znalazły się między innymi recenzje usług polskich rzemieślników i porady dla mężczyzn zainteresowanych szyciem miarowym. Dla mnie jednak kluczowy był wpis, w którym po raz pierwszy spotkałem się z pojęciem sprezzatura, które robi dziś furorę.
Nielatwo zdefiniować sprezzaturę, jeszcze trudniej podać na nią przepis. Wiele się jednak można nauczyć, oglądając zestawy noszone przez Szarskiego – cieplejsza paleta barw, naturalna linia ramion w marynarkach, często materiały chropawe, o śmiałych deseniach, niemal zawsze brązowe buty, zamiast faworyzowanej nad Wisłą czerni.
Miler Szyje
Komu nie w smak moda rodem z Neapolu i Florencji, powinien zajrzeć na stronę Tomasza Milera, który chętniej korzysta z wzorców anglosaskich. Charakterystyczne dla jego stylu są weekendowe garnitury, wykonane z tkanin o wysokiej gramaturze (czasem, oglądając zdjęcia, aż czuję ciężar tych marynarek) i nieformalnym deseniu, jak wyraziste jodełki czy fantazyjne kraty.
Oczywiście można na Miler Szyje spotkać także zestawy letnie, o żywszej kolorystyce, wykonane z cieńszych tkanin, ale w tym celują dziś niemal wszyscy blogerzy. Paradoksalnie Miler jest jednym z niewielu, którzy często sięgają po wszystkim znane atrybuty „dziadkowego” stylu – marynarkę w pepitę, spodnie ze sporymi zakładkami, szelki, kaszkiet czy uszankę. Kiedy tego typu rzeczy są dobrze dobrane, nie sprawiają, że mężczyzna wygląda staro, ale po prostu dojrzale i swobodnie, nawet pod krawatem.
Brodaty wizerunek Milera – znawcy whisky, miłośnika cygar i fajek – raczej nie kojarzy się z modnisiem. Warto więc, żeby panowie o konserwatywnym podejściu do stylu zaglądali właśnie ma Miler Szyje. Być może stopniowo przekonają się do noszonych przez Milera ekstrawaganckich poszetek czy krawatów w kwiatki? Na jego zestawach powinni się wzorować zwłaszcza mężczyźni o silniejszej budowie. Jeśli będą nosić spodnie z wysokim stanem i dopasowane marynarki o szerokich klapach, to wcale nie są skazani na ciemne kolory i tkaniny w prążek.
Studencka Elegancja
Jest też w polskiej blogosferze oferta dla mężczyzn, którzy nie mogą sobie pozwolić na kilka miarowych garniturów ani na szczególnie szeroki wachlarz ekskluzywnych dodatków. Zresztą nie wszyscy chcą się nosić formalnie lub półformalnie na co dzień. Szymon Jeziorko, autor bloga Studencka Elegancja, wyróżnia się wyczuciem proporcji i właściwego kroju. A kiedy popełnia w tej kwestii błędy, potrafi je dostrzec i na tym przykładzie pokazać czytelnikom, czego powinni unikać.
Szymona cechuje też spora inwencja. Rzadko stawia na rzeczy oklepane – jeśli garnitur, to miękki, wiśniowy trzyczęściowiec, jeśli płaszcz, to długi i z efektownymi wyłogami, o wyraźnie militarnym fasonie. Kiedy zakłada ubrania casualowe, to bez zbędnych udziwnień, takie, które pasują i pod skórzaną kurtkę, i pod marynarkę. Uniwersalność tych rzeczy sprawia, że można w nie zainwestować nieco więcej, zwłaszcza jeśli się oszczędziło na przeróbkach krawieckich.
Ależ nie, Szymon nie odradza wykonywania poprawek, wręcz przeciwnie – uczy, jak niektóre z nich zrobić samemu. Okazuje się, że amator jest w stanie nie tylko zwęzić sobie koszulę, ale nawet wytaliować marynarkę! Wystarczy sprawna ręka, cierpliwość i maszyna do szycia. Mamo, gdzie jest twój stary łucznik? Sądząc po komentarzach, co najmniej kilku czytelników Studenckiej Elegancji zadało to pytanie.
To nie koniec!
Rozpisałem się, a przecież na tych trzech panach nie sposób poprzestać. Wkrótce ukaże się druga część przeglądu, a w niej Mr. Vintage, Styleman, Secondhand Dandy, Ekskluzywny Menel, Outdersen… kogo jeszcze widzielibyście w tym gronie?
PS Zdjęcie na samej górze pochodzi ze strony Miler Szyje (wpis o koszuli oksfordzkiej button down – fot. K. Łukowicz). Dziękuję wszystkim blogerom za zgodę na wykorzystanie fotografii.