„Walter Szarmant wstał z krzesła. W powietrzu unosił się aromat niemieckich cygaretek oraz dobrej jęczmiennej whisky. Miał na sobie ulubiony smoking ze szkockiej wełny o spiczastych wyłogach. Pod marynarką była ukryta biała plisowana koszula z wykładanym kołnierzykiem oraz białe szelki z mory o wzorze przypominającym słoje drewna. Pod szyją zawiązał satynową czarną muchę. Zadzwonił do M. sprawdzić, czy jest już gotowa. Wychodząc z domu, nałożył czarny, pilśniowy kapelusz na głowę oraz przewiesił przez ramiona biały, jedwabny szalik. Był w drodze do opery. Rześki zapach wiosny unosił się w powietrzu. Nie potrzebował już płaszcza ani rękawiczek.
Po wejściu do opery oddał kapelusz do szatni. Dlaczego nie zrobił tego samego z szalikiem?”
Jednym z najbardziej szykownych męskich strojów jest smoking (ang. tuxedo; dinner jacket). Smoking należy do męskich strojów półformalnych i przyjęło się, że zakładamy go tylko po zmroku. Na wpis dotyczący smokingu wsparty odpowiednimi ilustracjami przyjdzie jeszcze odpowiedni moment. Teraz chciałbym skupić się na jego akcesoriach, a mianowicie białym szaliku. Biały lub kremowy szalik jedwabny należy do jednych z nieobowiązkowych, ale akceptowanych dodatków do smokingu. Lśniąca biel jedwabiu znakomicie kontrastuje z matową czernią smokingu. Jest to jedna z podstawowych zasad męskiej elegancji w kontekście ubioru. Przy zestawieniu jednego lub dwóch kolorów bez wzorów należy różnicować połyski i faktury tkanin oraz akcesoriów. Dlatego właśnie klapy (zwane wyłogami) czarnego smokingu ze szkockiej wełny są wyłożone czarnym włoskim jedwabiem, natomiast biała poszetka jest zrobiona z irlandzkiego lnu, a nie białej egipskiej bawełny, tak jak koszula. Biały jedwabny szalik oraz czarne lakierki doskonale dopełniają taki zestaw. Kwintesencją dobrego smaku w stroju wieczorowym (ang. black tie) jest włożenie czerwonego goździka w butonierkę, kiedy to czerń, biel oraz czerwień dopełniają się na zasadzie kontrastu.
Biały szalik jedwabny wykończony frędzlami zwany także opera scarf, evening scarf jest przede wszystkim noszony do smokingu podczas wizyt w operze, filharmonii lub teatrze. Nie zostawiamy go w szatni, ale także nie owijamy wokół szyi. Przewieszony przez ramiona, powinien swobodnie opadać. Dlaczego mężczyzna nosił go w taki sposób? Odpowiedź jest w ówczesnym galanteryjnym stosunku do kobiet. Szalik nie był przeznaczony dla właściciela, ale dla jego towarzyszki wieczoru. Mogła nim swobodnie owinąć szyję podczas antraktów. Męska elegancja w klasycznym ujęciu jest nierozerwalnie związana z byciem dżentelmenem.
Możemy jednak pokusić się o mniej praktyczną interpretację. W konserwatywnym społeczeństwie pierwszej połowy XX wieku mężczyzna nie mógł ubierać się krzykliwie i ekspresyjnie bez wyraźnego powodu. Zwracanie na siebie uwagi ubiorem było w złym tonie, szczególnie podczas formalnych i półformalnych okazji. Stąd wzięła się ogromna popularność czarnych smokingów wśród mężczyzn nieskorych do wyróżniania się strojem. Mężczyzna w smokingu miał stanowić szlachetne tło dla towarzyszki wieczoru ubranej w suknię wieczorową. Tym niemniej noszenie lśniącego białego szalika przeznaczonego dla partnerek stanowiło doskonałą okazję do podkreślenia własnej osobowości dla tych, którzy nie do końca chcieli ulec zdaniu większości. Należy dodać, że uchodził tylko za opcjonalne akcesorium, więc większość mężczyzn go nie zakładała. Szalik utrzymywał pewne status quo. Zainteresowani wiedzieli, o co tak naprawdę chodzi z tym jedwabnym szalikiem, ale fasada pozostawała nienaruszona. Dzisiaj ma w sobie coś z teatralności, ale czyż nie odgrywamy swoich ról w teatrze życia codziennego, tak jak chciał Erving Goffman?
W czasach, kiedy smokingi są rzadko widziane nawet w operze, o białych jedwabnych szalikach w zasadzie się nie myśli. Jest to jednak jedno z efektowniejszych akcesoriów, które każdy przyszły szarmant mógłby mieć w swojej garderobie. Znakomicie kontrastuje z czarnym formalnym strojem wieczorowym i Walter założyłby biały szalik do formalnego płaszcza kryjącego pod sobą niekoniecznie smoking, ale także garnitur wizytowy. Na pytanie dotyczące przeznaczenia szalika noszonego w zamkniętym pomieszczeniu, można śmiało odpowiedzieć, że „noszę go z myślą o partnerce chcącej czasem odetchnąć świeżym powietrzem”. Odnośnie stosunków obyczajowych dżentelmen doskonale wie, że kobieta może poradzić sobie bez jego szalika w operze. Jednakże panie powinny starać się ułatwiać mężczyznom bycie dżentelmenem. Lamenty nad wyginięciem gatunku są przedwczesne szczególnie w Polsce, ale jeśli Panie w kulcie własnej niezależności, nie pozwolą nam dalej nimi być, to rzeczywiście wraz z Walterem powędrujemy do skansenu. O szarmancji będą pamiętać nieliczni.
Jedwabny, biały szalik nie jest jeszcze obyczajowym passé jak cylinder i laseczka, ale z pewnością będzie postrzegany, jako ekstrawagancki dodatek. Choć być może się zapędziłem. Przecież już sam smoking, jest egzotycznym ubraniem dla większości z nas i część osób będzie do niego podchodzić jak do przebrania. Szalik na pewno spotęguje ten efekt, więc dla początkującego eleganta stawiającego swoje pierwsze kroki w świecie męskiej elegancji i szarmancji, będzie to zbyt wiele. Dla zaprawionego szarmanta szalik stanowi doskonały dodatek podkreślający jego osobowość. Walter jak na razie nie znalazł harmonijnego zastosowania dla białego jedwabnego szalika w ubraniu codziennym, ale planuje poeksperymentować i jeśli efekt będzie zadowalający to pojawią się zdjęcia.
Fot. Maciej Cioch i Sylwia Zaczkiewicz