Krawcy celebryci z Savile Row
Anderson & Sheppard obecnie uchodzą za najsławniejszy i najmodniejszy dom krawiecki w Londynie. Dziennie otrzymują kilka próśb od dziennikarzy z całego świata o udzielenie wywiadów. Część muszą odprawiać z kwitkiem, bo jak sami mówią, brakłoby czasu na szycie
Anderson & Sheppard jeszcze niedawno byli bardzo tajemniczy i zagadkowi. Nigdy nie byli członkami żadnego cechu lub stowarzyszenia, krawcy i krojczy trzymali się razem i rzadko spotykali się z pracownikami innych firm. Firma nie udzielała wywiadów, a robienie zdjęć w środku było zabronione. Na początki XXI wieku zaczęło się to zmieniać. W 2005 r. spod numeru 30 na Savile Row przenieśli się na równoległą ulicę Old Burlington Street. Mimo początkowych obaw otwarcie się na zewnątrz i przenosiny okazały się strzałem w dziesiątkę, bo z roku na rok zdobywają coraz więcej klientów.
Firma powstała w 1906 roku, jako pracownia krawiecka dla cywilów, a nie żołnierzy czy też członków dworu królewskiego. Przez długi czas była traktowana jako renegat na Savile Row, ulicy zdominowanej przez królewskich krawców. Dzięki początkowemu braku militarnych lub królewskich proweniencji stworzyli swój unikalny styl. Garnitur od A&S ma pokazywać styl noszącego, a nie mu go narzucać. Jest miękka oprawą, a nie twardą ramą.
W zakładzie bardzo dużo uwagi poświęca się dopasowaniu marynarki w ramionach. Nie stosuje się grubych, wielowarstwowych poduszek, ale bardzo lekkie wkłady z użytej w minimalnych ilościach bawełniano-wełnianej watolinki. Wklęsłe, zapadające się ramię to wielkie no-no w tej pracowni. Marynarki są bardzo obszerne w klatce piersiowej (English drape, drape cut) i na łopatkach na plecach. Przez klatkę i plecy przebiegają na materiale poziome linie. Dla osób postronnych marynarki mogą wydać się za duże. Wszycie rękawa jest umiejscowione bardzo wysoko, a kula jest wąska. Rękawy marynarki są też oczywiście wąskie, kończą się tuż nad nadgarstkiem, zostawiając dużo miejsca dla wystającej koszuli. Marynarka jest mocno taliowana, dzięki czemu nie ma efektu wora na ziemniaki.
Styl A&S wywołuje od lat kontrowersje. Na Savile Row są najmniej lubianym domem przez osoby z branży. Po wizycie u nich inni pytali mnie, co o nich sądzę. Pozostałe pracownie mówią, że firma ta robi po prostu ubrania za duże. Sprawa jest kontrowersyjna i pewnie nigdy nie zostanie rozstrzygnięta. Drape cut miał i ma jednak wielu zwolenników. Klientami Anderson & Sheppard byli Fred Astaire, Gary Cooper, Duke Ellington, Pablo Picasso i oczywiście książę Walii. Marlena Dietrich była rekomendowana przez Douglasa Fairbanksa. Dziś ubiera się u nich m.in. książę Karol.
Najważniejszą osobą w pracowni A&S jest krojczy Mr John Hitchcock, który zbiera dwadzieścia wymiarów z klienta na marynarkę i siedem na spodnie. Hitchcock odpowiada za marynarki, a spodnie kroi John Malone. Wykrój jest robiony indywidualnie pod każdego klienta i przechowywany w firmie przez całe jego życie. Cutter kroi na osiemnaście części marynarkę, na sześć części spodnie i na sześć części kamizelkę. Następnie złożony i zawiązany wstążeczką firmową pakunek jest wysyłany na dół do zszycia.
Postronni słowem tailor (krawiec) określają wszystkie osoby pracujące w zakładach krawieckich. Natomiast w żargonie pracowników angielski tailor oznacza jedynie osobę, która zszywa wykrojoną i pociętą tkaninę. Najważniejszą osobą odpowiedzialną za zebranie miary i skrojenie tkaniny jest krojczy (ang. cutter). Krojczy są zawsze na przymiarkach i przestrzegają ścisłego dress code: ciemne garnitury, jasne koszule i jedwabne krawaty. Klient, który mówi My Tailor, ma zazwyczaj na myśli swojego krojczego. Rzadko kiedy poznaje osoby zszywające na dole w piwnicy jego ubrania, czyli rzeczywistych krawców. Na dole panuje ścisła specjalizacja: są krawcy od zszywania marynarek, kamizelek, spodni, poprawek i od wykończeń. Krawcy, w przeciwieństwie do krojczych, ubierają się bardzo swobodnie. Dżinsy i podkoszulek są na porządku dziennym. W skupieniu pracują i szyją. Każdy ma na uszach słuchawki i słucha własnej stacji radiowej.
Pierwsza miara w Anderson & Sheppard wygląda jak druga miara w wielu firmach. Marynarka ma już ramiona. Mr Hitchcock twierdzi, że przymiarka bez ramion to tylko takie uwodzenie klienta.
Po pierwszej przymiarce przyszyciem podszewki do marynarki zajmuje się David Walters, czyli trimmer: specjalista od dodatków i akcesoriów. David odpowiada za wybór i przyszycie podszewki, guzików oraz monogramów/haftów. Na podszewkę do garniturów wybiera ermazine albo bemberg cupro, jedwab na ubrania bardziej formalne, takie jak smoking lub frak, oraz specjalną satynę na bawełnie na płaszcze. Firma ma własny wzór rękawówki: potrójny prążek – niebieski na garnitury do miasta, i brązowy na wieś i do małych miasteczek. Walters podkreśla, że stosują głownie matowe guziki i nie podpisują ich nazwą firmy na rancie. Traktują to jako oznakę złego smaku i zbyt dużej ostentacji. W zasadzie żadna z firm Savile Row tego nie robi. Część zamiast guzików z czterema dziurkami przyszywa guziki na dwie dziurki m.in. A&S.
Pracownicy firmy w rozmowie ze mną podkreślali długowieczność ich garniturów. 10-letni garnitur jest traktowany w pracowni Anderson & Sheppard jako nowy garnitur. A przecież pracownicy doradzają klientom częste noszenie garniturów. Dzięki temu marynarka ma lepiej dopasować się do ciała właściciela. Płótno i włosianka pracują i modelują sylwetkę podczas noszenia. Garnitur od A&S nie może tylko wisieć w szafie. Ma żyć razem z właścicielem.
Wpis o Anderson & Sheppard to część cyklu o pracowniach krawieckich w Londynie, które na przełomie sierpnia i września miałem możliwość odwiedzić. Wcześniej napisałem o Henry Poole oraz Huntsman
Przy tworzeniu wpisu korzystałem także z książki Anderson & Sheppard. A Style is Born (red. G. Carter i C. Murphy) , która otrzymałem od Mr Hitchcocka.