W poprzednich częściach militarnego cyklu niewiele było o Polakach. Przyszedł czas, by opowiedzieć o naszych jednostkach z okresu Wielkiej Wojny i II Rzeczypospolitej. (Autor: Łukasz Łoziński)
Powszechnym skutkiem I wojny światowej był kryzys. Nie tylko gospodarczy, ale też społeczny. Poległo około miliona obywateli Imperium Brytyjskiego, jeszcze gorzej było we Francji. W fatalnej sytuacji znalazły się Państwa Centralne oraz Rosja, w której do 1920 roku trwała przecież wojna domowa. Z wielkich graczy jedynie Stany Zjednoczone wzmocniły swoją pozycję. Ale generalnie I wojna światowa wywołuje jak najgorsze skojarzenia.
Odmienne spojrzenie mają oczywiście kraje, które w wyniku Wielkiej Wojny wybiły się na niepodległość. To ważne, bo w rezultacie sposób patrzenia na mundur był zupełnie inny w różnych częściach kontynentu. Prusakom kojarzył się z klęską, Szkotom z potwornym kosztem zwycięstwa. Polacy natomiast widzieli w żołnierzach tych, którzy, walcząc pod Piłsudskim czy Hallerem, walnie się przyczynili do odzyskania niepodległości.
Polskie oddziały w I wojnie światowej
Według pobieżnych szacunków w I wojnie światowej walczyło około trzech milionów Polaków – przede wszystkim po stronie Niemiec, Austro-Węgier i Rosji. Znaczna część służyła razem z innymi narodami zaborczych państw, na mundurach nie mogli nosić żadnych oznak swojego pochodzenia. Praktyka rozdzielania rekrutów z danego regionu do różnych jednostek wojskowych jest stosowanym od niepamiętnych czasów, skutecznym zagraniem psychologicznym, ułatwiającym zapanowanie nad wyrwanym ze swojego środowiska żołnierzem.
Licząc jednak na zapał naszych ochotników, we wszystkich państwach zaborczych stworzono jednostki polskie. Każde dziecko wie chyba o wojskach Piłsudskiego, walczących po stronie Austro-Węgier, ale, co ciekawe, już na jesieni 1914 powstały Legiony Polskie w Rosji – Puławski i Lubelski.
Pod rosyjską komendą
Nie były to oddziały zbyt liczne (po kilkuset ludzi), co zapewne wynikało z nieufności do państwa carów. Służący tam żołnierze nosili mundury niemal takie same jak pozostałe jednostki armii rosyjskiej, ale – uwaga! – na okrągłych czapkach mieli już orzełka na owalnej tarczy. Z kolei mundury polskich ułanów przypominały te z czasów Królestwa Kongresowego – granatowo-różowa kurtka z dwoma rzędami złotych guzików wyglądała bardzo paradnie… i niezbyt nowocześnie.
W kolejnych latach dokonywano wielu zmian w strukturze polskich wojsk ochotniczych. Na szczególną uwagę zasługuje sformowany w 1917 roku I Korpus Polski w Rosji – generał Józef Dowbór-Muśnicki miał pod bronią 20-30 tys. ludzi. Nosili czapki garnizonowe, polskie rogatywki albo hełmy typu francuskiego – z orzełkiem, rzecz jasna.
Legiony Piłsudskiego
W sierpniu 1914 Józef Piłsudski, będący mniej lub bardziej formalnym zwierzchnikiem kilku organizacji patriotycznych, stworzył Legiony Polskie podporządkowane Austro-Węgrom. Wkrótce osiągnęły liczebność parunastu tysięcy żołnierzy. Nosili błękitnoszare (później szarozielone) mundury, podobnie jak reszta wojsk habsburskich, ale z polskim orłem na tak zwanej maciejówce. Ta czapka (będąca w zasadzie mniej usztywnioną, bardziej swojską wersją garnizonówki), wyróżniała legionistów na tle reszty austro-węgierskiej armii, w której dominowało kepi.
Wyposażenie Legionów różniło się detalami – zależnie od momentu wojny i typu broni. Ułani mieli mundury z krótką kurtką dwurzędową, podobnie zresztą jak ci, którzy walczyli po stronie rosyjskiej. Inny wariant ubioru kawaleryjskiego to jednorzędówka, której kieszenie miały ozdobne, trójzębne patki. Kolorowe akcenty nie były tak wydatne jak u puławiaków, ale też występowały. Uniform wyjściowy zdobny był w akselbanty, czyli efektowne sznury mundurowe, a także w wężyk na kołnierzu-stójce. Ten charakterystyczny dla polskich jednostek detal pojawiał się już podczas Insurekcji Kościuszkowskiej. Nie potrafię jednak ustalić jego genezy. Czy ktoś z czytelników pomoże?
Polnische Wehrmacht
W kwietniu 1917, w rezultacie porozumienia między Austro-Węgrami a Cesarstwem Niemieckim, polskie oddziały z Galicji przekazano de facto pod komendę Berlina. To wywołało kryzys przysięgowy, Piłsudski był bowiem przeciwny wzmacnianiu Niemców. Część żołnierzy zgodziła się jednak na służbę po ich stronie, pojawili się też inni ochotnicy. Polskie Siły Zbrojne liczyły 2-5 tys. ludzi. Ich umundurowanie przypominało legionowe, ale na czapkach, kurtkach i spodniach zwracały uwagę czerwone detale.
Armia Hallera
W 1918 roku, pod koniec wojny, we Francji stworzono armię złożoną z Polaków walczących przedtem po stronie Ententy, a także z tych, którzy trafili do niewoli jako żołnierze Niemiec i Austro-Węgier. Poza tym zaciągała się Polonia z USA i innych krajów. Błękitna armia – tak ją nazywano od mundurów wzoru francuskiego – dobrze się spisała na froncie zachodnim. Nie rozformowano jej wraz z zakończeniem wojny, a liczebność wzrosła do 68 tys. ludzi w 1919 roku.
Armia pod przewodem generała Józefa Hallera (wcześniej dowodzącego II Brygadą Polską w Austro-Węgrzech) trafiła ostatecznie do nowopowstałej Rzeczypospolitej. Było to bardzo poważne wzmocnienie kraju, zwłaszcza że Francuzi obdarowali błękitnych żołnierzy nowoczesną bronią.
Jeśli natomiast chodzi o uniformy, to hallerowcy nosili nowoczesne kurtki (w wersji dla szeregowych raczej krótkie), bryczesy i hełmy typu adrian. Innym używanym przez nich nakryciem głowy była polska rogatywka. W obu wypadkach obowiązkowo musiał się pojawić orzełek.
W nowej Polsce
II Rzeczpospolita została ufundowana na kulcie żołnierza. To tym bardziej zrozumiałe, że 11 listopada 1918 był dopiero początkiem procesu ustalania i obrony granic. Obrona Lwowa, powstanie wielkopolskie, walki na Śląsku, zajęcie Wilna, wojna polsko-bolszewicka… Pozytywne dla Polski skutki militarnej mobilizacji, w połączeniu z przedłużającym się poczuciem zagrożenia, sprawiły, że żołnierz zajmował wysoką pozycję społeczną, a mundur otaczany był nabożną czcią.
Możnaby o tym mówić długo i patetycznie, ja jednak powtórzę anegdotę przytaczaną przez Sławomira Kopra. Otóż generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski miał reprezentować majestat Rzeczypospolitej na pogrzebie króla Jugosławii w 1934 roku. Niestety przeholował z alkoholem i nie był w stanie uczestniczyć w uroczystościach. Kiedy wrócił do Polski, Piłsudski wezwał go do siebie i bardzo się zdziwił, widząc byłego adiutanta we fraku. „Co to za maskarada?!” – zapytał. Na to Wieniawa wytłumaczył, że, ponieważ spodziewa się dostać w pysk, mundur zostawił w szafie.
Tuż po odzyskaniu niepodległości za wzorcowy uznano uniform Legionów Piłsudskiego. Polacy wciąż nosili jednak bardzo zróżnicowane mundury – nie tylko państw zaborczych, ale też zakupione z demobilu od Brytyjczyków, Amerykanów czy Włochów. Takie były warunki. Odczuwano jednak, że traci na tym powaga wojska polskiego, powstawały też nieporozumienia. W 1919 roku zaprojektowano jednolite umundurowanie. Dominował, wzorem brytyjskim, kolor khaki. Co ciekawe, zarówno lotnictwo, jak flota początkowo nosiły mundur ogólnowojskowy, oczywiście z odznakami wskazującymi na odrębny typ broni.
Kurtka oficerska, z czterema kieszeniami, nawiązywała do wyspiarskiej (service dress), z kolei ta przeznaczona dla zwykłych żołnierzy, z dwoma kieszeniami, bardziej przypominała francuską. Do tego nosiło się najczęściej bryczesy, owijaki i trzewiki. Oficerom przysługiwały także długie spodnie w mundurze służbowym i codziennym.
W moim odczuciu ten wzór uniformu prezentował się bardzo godnie. Był nowoczesny, ale uzupełniały go typowo polskie akcenty – wężyki na kołnierzu i usztywniona rogatywka. Z czasem mundur II RP uległ poważnym modyfikacjom, o nich jednak w kolejnym artykule.
Artykuł jest częścią cyklu o mundurach. Przeczytaj też:
Od szkarłatu do beżu – mundur w XIX wieku