Kupiona przeze mnie w Londynie marynarka dwurzędowa pochodzi prawdopodobnie z lat 70 XX w. Ramiona są zrobione na miękko, z minimalną ilością wkładów. Wewnątrz marynarki jest wszywka Sartoria Santagada z Varese w północnych Włoszech
Będąc w Londynie, pojechałem odwiedzić dandysa Guya Hillsa z Dashing Tweeds w Camden Town. Poprosiłem go o radę, gdzie mógłbym zdobyć garnitur miarowy vintage. Guy podał mi adresy kilku sklepów. Poszedłem do najbliższego A Dandy in Aspic, właśnie w Camden Town. Był to butik z odzieżą vintage. Nazwa lumpeks nie bardzo do niego pasuje. Towar był specjalnie wybrany, a ceny dosyć wysokie. Używane garnitury kosztowały od 150 GBP. W ofercie były też buty, płaszcze, kapelusze, spinki, koszule, a nawet walizki. W sklepie można było ubrać się od stop do głów.
W Londynie działa prężnie scena modowa retro-vintage. Wielu młodych mężczyzn uważa za modne ubieranie się w sklepach ze specjalnie wyselekcjonowaną używaną odzieżą. Nie ma to nic wspólnego z naszymi biedalumpeksami, gdzie trzeba przerzucić, bez gwarancji znalezienia czegoś przyzwoitego, tony nieciekawych ciuchów. Tutaj ktoś zrobił to za nas i stworzył miejsce z odzieżą vintage dla mężczyzn.
Poprosiłem sprzedawcę o wskazanie, gdzie są marynarki w zbliżonym rozmiarze do angielskiego 40R. Udałem się we wskazane miejsce i na drugim wieszaku trafiłem na granatową marynarkę dwurzędową. Szybko sprawdziłem, czy w klapach czuć ręczne pikowanie i włosiankę. Okazało się, że tak. Serce zabiło mi mocniej. Sprawdziłem metkę, Sartoria Santagada z Varese, a więc miarówka z północnych Włoch. Przymierzyłem i zamarłem z wrażenia. Marynarka pasowała niemal idealnie, przede wszystkim w ramionach. Trzeba było ją jedynie wytaliować.
Wiedziałem, że ją kupię, ale rozpocząłem rytualne targowanie ze sprzedawcą. Udało mi się zbić cenę o kilkadziesiąt funtów. W takich przybytkach należy bezwzględnie negocjować ceny i nawet markować wyjście ze sklepu bez niczego. Jestem pewny, że marże są horrendalnie wysokie, choć trzeba pamiętać, że płacimy za towary unikatowe, specjalnie wyselekcjonowane przez ekspertów.
Kupiona przeze mnie marynarka dwurzędowa pochodzi prawdopodobnie z lat 70 XX w. Ramiona są zrobione na miękko, z minimalną ilością wkładów. Klapy są oczywiście ręcznie pikowane. Są stosunkowo szerokie i ładnie zaokrąglone. Bardzo podoba mi się kozerka. Z tyłu marynarki nie ma szliców (rozcięć). Cała marynarka jest ręcznie wystębnowana. Zwracają uwagę niebieskie guziki z masy perłowej i ich stosunkowo wąski rozkład. Widać, że krawiec z pracowni Santagada miał nie tylko dobry fach w ręku. Marynarka jest wysmakowana. Ma w sobie finezję, która często decyduje o efekcie końcowym odzieży szytej na miarę.
Jest wykonana z granatowej wełny czesankowej o splocie skośnym (twill). Tkanina to klasyk z dawnych czasów. Jest gruba i szorstka, ale świetnie się nosi. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że taki gruby materiał jest hipermęski. Wełna wysokoskrętna będzie w tym wypadku dla lalusiów, ale proszę potraktować to z przymrużeniem oka.
Ta granatowa marynarka zupełnie się nie zestarzała i z powodzeniem można w niej chodzić w dziesiątych latach XXI w. Jest fenomenalna, materiał w ogóle się nie gniecie. W mojej garderobie funkcjonuje jako marynarka klubowa, czyli blazer. Doskonale pasuje do zestawów jesienno-zimowych. W kolejce do uszycia są szare flanelowe spodnie, do kompletu. Na zdjęciach zamieszczonych we wpisie przewrotnie noszę ją z lnianymi spodniami.
Z małych detali mojej granatowej marynarki: na rękawach są tylko dwa guziki, lekko rozstrzelone. Nie są odpinane, ale dziurki na guziki są ręcznie wydziergane. Butonierka jest mała, bez okrążka. Kieszonka piersiowa jest w kształcie łódeczki, tzw. barchetta. Kieszenie są płaskie, bez klapek. Przypuszczam, że był to garnitur (jeszcze są spodnie) na formalne okazje. Może nawet Pan Młody szedł w nim do ślubu i potem zawisła na długo w szafie. W każdym razie marynarka i spodnie w ogóle nie są znoszone.
Do marynarki były dołączone spodnie… dzwony. Mają niski stan, są świetnie dopasowane w udach, ale oczywiście u dołu bardzo szerokie (26 cm) i zakończone mankietem. Kiedyś je zaprezentuję na blogu. W pełnym zestawie czuję się jak z żurnala Ralph Polo Lauren z lat 70. XX wieku. Brak jedynie długich włosów i bokobrodów.
Fot. M. Cioch/Garniturukrawca.pl
A Dandy in Aspic
Unit 566 Stables Market
Unit D13 Horsetunnel Market
Camden Stables
Chalk Farm Road Camden
NW1 8AH
Tel 004420 7485 3979
Mob: 00447974 594 886
Marynarka: Sartoria Santagada
Spodnie: Piotr Kamiński Bespoke
Materiał na spodnie: Len Thomas Fisher
Krawat: bawełniany 7 fold Studio Szarmant
Poszetka: Studio Szamant
Koszula: Sebastian Żukowski MTM
Buty: Alfred Sargent