Nazywam się Tomasz Miler i piję. Choć piję od lat, piję z głową i staram się wejść jak najgłębiej w świat alkoholi, aby poznać wszystkie jego zakamarki i znaleźć zadowolenie w niezmierzonej mnogości smaków i aromatów zaklętej w alkohol. Roman i ja już od dłuższego czasu planowaliśmy post o alkoholach i kulturze picia na Szarmancie. Mam nadzieję, że uda mi się Was zainteresować whisky, a także skłonić do refleksji nad tym „Co?”, „Jak?” i „Dlaczego?” pijemy. Zapraszam!
Głównym obiektem moich westchnień jest whisk(e)y. Wbrew pozorom słowo to zapisane w ten sposób mówi wszystko i nic. Jego pisownia zależy od pochodzenia trunku, które ma kluczowy wpływ na jego smak i charakter. W Szkocji, Japonii i Kanadzie zwykle kupujemy „whisky”, a w USA i Irlandii „whiskey”. Wiele osób kusi więc, aby powiedzieć „Tak tę ‘łiskej’ lubię bardzo”. Nie dajmy się jednak zwieść. Pisownia tego słowa może informować o pochodzeniu, jednak jego wymowa jest zawsze taka sama – [’wıskı].
Whisk(e)y i wszystkie jej oblicza obejmują kilka kontynentów i bardzo wiele sposobów produkcji. Trunek ten ma zatem wiele twarzy. Whisk(e)y amerykańskie i szkockie są jak włoskie i angielska garnitury, nikt nie wie, czy więcej je łączy, czy dzieli. I tak whisk(e)y amerykańska, którą na naszych półkach sklepowych reprezentuje głównie bourbon i Tennessee Whiskey, powstaje na bazie kukurydzy, podczas gdy whisky szkocka może powstawać tylko z jęczmienia (single malt scotch whisky) lub z różnych zbóż (blended scotch whisky). Warto poświęcić trochę czasu (np. tutaj), aby zrozumieć różnice między whisky słodową i mieszaną. Możliwe, że wpłynie to na Wasze opinie o tych trunkach i zachęci do zmiany kryteriów ich doboru. Wystarczy zrozumieć, w jaki sposób produkowana jest dobra whisky, aby docenić jej jakość (i zaakceptować cenę). Smutną konsekwencję tego stanu znają z pewnością niemal wszyscy czytelnicy tego bloga. Kiedy raz zrozumiemy i zaakceptujemy jakość, obniżenie poprzeczki i kompromisy nie wchodzą w grę.
Whisky w Polsce?
Na whisky jeszcze w Polsce zbyt wcześnie. Cały czas nasze wyobrażenia o tym trunku dla prawdziwych gentlemanów oscylują pomiędzy „wódą na myszach”, a ultraluksusowym alkoholem, dla którego zniewagą są (o zgrozo!) cola i lód. Trzeba wykonać jeszcze dużo pracy, żeby wytłumaczyć fanom whisky, że ten trunek ma bardzo wiele oblicz i nie należy kojarzyć go z przepychem i luksusem, a z wyszukaniem i subtelnością. To dokładnie tak samo, jak z garniturem z Savlie Row, butami Crockett & Jones czy krawatem Hobera – wszystkie są drogie, ale ludzie kochający je naprawdę, pożądają ich nie z uwagi na cenę, ale na wyjątkowość i niezrównaną jakość!
Alkohole starzone to acquired taste. Coś jak sery pleśniowe, oliwki czy gorzka czekolada – trzeba je poznać, aby móc je polubić. Dopiero wtedy można odkrywać ich złożoność, subtelność i elegancję. Ze smaku alkoholi mocnych naprawdę można czerpać radość, a różnorodność whisky jest tak wielka, że bez problemów można dobierać ją do potraw niczym wino. Liczba czynników wpływających na finalny smak whisky jest niewiarygodna. Dobra whisky powstaje z najlepszego jakościowo jęczmienia, który podczas słodowania może zostać wysuszony nad palącym się torfem, który nada whisky dymny i ciężki charakter, skłaniający naszą wyobraźnię do podróży po najbardziej odległych zakątkach Szkocji. Whisky słodowa destylowana jest w miedzianych alembikach, które katalizują wiele reakcji chemicznych i wpływają na jej smak. Dopiero wtedy nadchodzi czas leżakowania. Beczki z destylatem czekają na nas od kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat. W Polsce niewiele osób nauczyło się to doceniać i rozumieć. Jako społeczeństwo skupiamy się na razie bardziej na tym, czy była droga, czy wszyscy widzieli i czy ma wystarczająco wystrzałową etykietę z maszerującym gentlemanem w kolorze takim czy innym. Bardzo chcę to zmienić!
Jak pić whisky?
To pytanie słyszę chyba najczęściej. Zależnie od typu oraz celu jej spożycia, whisky można pić na wiele sposobów.
Chcąc poddać analizie smak whisky, najlepiej pić ją w tulipanowych kieliszkach lub koniakówkach, nalewając niewielką objętość whisky na dno kieliszka. Zamykająca się ku górze czarka sprawi, że nie ucieknie z kieliszka żadna nutka smakowa. Warto wiedzieć, że wykształcenie podstawowych umiejętności sensorycznych pozwalających na ocenę whisky zajmie nam trochę czasu i pracy. Nie od razu Rzym zbudowano.
Kolejnym sposobem degustacji jest picie whisky z lodem. Lód obniża temperaturę, sprawiając, że subtelności smaku whisky stają się mniej zauważalne, ale sprawia także, że dla wielu osób whisky staje się bardziej znośna. Dzięki temu whisky może być dostępna dla większej liczby osób.
Wreszcie zostaje nam degustacja whisky w połączeniu z rozmaitymi napojami, takimi jak cola, sok z czarnej porzeczki czy woda sodowa. Każdy z nich jest dobry, jeśli sprawia przyjemność. Czy whisky można zbezcześcić lub obrazić? Tak, można. Istnieją whisky tak misternie wykonane, że picie ich z czymkolwiek innym niż odrobina wody, byłoby nietaktem porównywalnym z noszeniem czarnej muszki do fraka. Istnieje jednak wiele whisky, które doskonale nadają się na każdą okazję, i gwarantuję, że whisky z niemal każdej butelki z popularnych marketów doskonale odnajdzie się w koktajlach.
Moim zdaniem, whisky wymaga także pewnego kontekstu. Nie będę próbował nikogo przekonać, że pije się ją, nosząc muchę, krawat lub przynajmniej fular, jednak jest pewne, że dobre szkło, dobra atmosfera, dobre towarzystwo, a może także dobre eleganckie ubranie, nadają spotkaniom z whisky szyku i pozwalają wyzwolić jej magię jeszcze bardziej.
Upojenie to nie wszystko!
Jeśli chcesz, whisky powali Cię na kolana, a później na plecy tak samo dobrze, jak każdy inny alkohol. Ba! Zrobi to nawet lepiej, ponieważ smak etanolu jest w niej bardziej skryty niż w trunkach, które nigdy nie widziały beczki. Niestety, w whisky jest także więcej związków chemicznych niż np. w wódce. Oznacza to, że spożyta w dużych ilościach, jest dla naszej wątroby naprawdę twardym orzechem do zgryzienia.
Kiedy piję dobrą whisky, nie chcę się sponiewierać. Jeden kieliszek kupiony w restauracji może kosztować niemal tyle, co butelka kiepskiej wódki. Jednak jest w tym pewien ukryty sens. Kupując alkohol, nie mierzmy go naszym stanem po wypiciu. Szukajmy jakości. W tym jest elegancja! Nie różni się to niczym od noszenia wspaniałych garniturów, butów, zegarków i wszystkiego innego, czym otacza się prawdziwy gentleman. Pięćdziesiątka dobrej whisky to przynajmniej półgodzinne posiedzenie. Od picia koktajlu z parasolką różni się tym, że wymaga zaangażowania i uwagi, a także wiedzy pijącego i rozwinięcia pewnych umiejętności sensorycznych. Nie każdy to potrafi, ale nikt nie powiedział, że whisky jest dla każdego.
Fot. Maciej Cioch
Bistro Słony na ulicy Pięknej 11 w Warszawie dziękujemy za mile spędzony wieczór.
(Od red. Nazwa i adres lokalu zostały poprawione)